poniedziałek, 29 września 2014

Chapter two.Koniec..a może początek? Jedno jest pewne, zdrajcy długo nie przeżyją.



-Serena!-Blair wbiegła na błonia-Serena!Serena!
-Co się stało?-dziewczyna wstała i odeszła od Roya,z którym tam siedziała.Otrzepała delikatnie spodnie z trawy-Boże kobieto wszystko dobrze?
-Szukałam cię w całym zamku-odparła Waldorf  dysząc ciężko i chwytając się za bok
-Na pewno wszystko okej?-zaśmiała się blondynka łapiąc ją za ramie-Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła
-Zaraz się przekonamy jak ty będziesz wyglądać,kiedy się dowiesz co mam-westchnęła zniesmaczona B.
-Co tam?-podszedł do nich Harper z uśmiechem rozciągniętym na wargach
-To tam-warknęła panna Walforf podając Serenie jakieś zdjęcie.Ta chwyciła je puszczając oczko do swojego przyjaciela
-Co to j..-uśmiech zamarł jej na twarzy.Na jej twarzy malowało się wiele emocji;od zawodu przez zniesmaczenie, po zimną furię.Nic nie robiła.Po prostu stała i gapiła się w zdjęcie ciskając w nie błyskawice z oczu.Po chwili odezwał się zirytowany chłopak
-Pokażcie żesz to-Roy chwycił fotografie i zagwizdał-ktoś tu będzie miał problemy
-Skąd to masz?-Van der Woodsen zignorowała chłopaka i zwróciła się do przyjaciółki
-Nowa przyniosła, wiesz , że nie lubię zapamiętywać osób, które mogą mi się przydać tylko na chwilę-odpowiedziała jej wzdychając-i tym samym jako pierwsza wygrała…hej gdzie idziesz?
Ale Serena jej nie słuchała.W głowie tylko jedną myśl.Znaleźć i zabić.Powoli,żeby cierpiała.Jak burza wleciała do zamku i skierowała się pod portret Grubej Damy,która aktualnie drzemała sobie w ramach.Nadal nie wierzyła w to co zobaczyła.Niech to okaże się tyko beznadziejnym żartem !
-Męstwo-warknęła głośno,a kiedy Gruba Dama się nie obudziła wrzasnęła-Męstwo cholera!
-Spokojnie!-mruknęła zaspana-Pali się?
-Otworzysz mi przejście czy nie?!-Serena była u skraju cierpliwości
-Proszę-mruknęła Dama i otworzyła przejście do pokoju wspólnego Gryfonów.Serena natychmiast przelazła przez dziurę pod portretem i szybko skierowała się do swojego dormitorium
-Gdzie ona jest?-wysyczała kiedy tylko przekroczyła próg.W pokoju siedziała Lily z Kate gawędząc sobie wesoło.
-Kto?-zapytała O’Reilly,a w tej chwili do pokoju wpadła zdyszana(już drugi raz dzisiaj)Blair.
-Jezu,jak ja tak będę biegać to niedługo będę mieć lepszą formę niż…-urwała widząc mordercze spojrzenie swojej przyjaciółki
-No więc?-pośpieszyła ją Evans
-Dorcas-odpowiedziała mściwie mrużąc oczy
-Och jest na randce z..-Kate spojrzała przerażona na rudą
-Ach tak.-pokiwała głową dziewczyna i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami kierując się do Huncwotów.Tam oczywiście już panował nieziemski bałagan.Pomimo swojej niebotycznej złości Serena zdziwiła się jak w tak krótkim czasie można było zrobić tak duży bałagan.
-Co jest S?-zapytał Remus,który siedział na łóżku i coś czytał.Petera nie było w dormitorium,a Rogacz jak domyśliła się Serena musiał być  w łazience,gdyż dochodziły z niej bardzo znajome głosy pieśni,hymnu Chimer z Sheffield*.
-Gdzie Łapa i Peter?-zapytała stojąc przy drzwiach i opierając się o framugę
-Peter siedzi tam gdzie zawsze,czyli..
-w kuchni-dokończyła
-Owszem-posłał jej uśmiech-a Syriusz mówił coś o randce?
-Tak właśnie-z łazienki wyszedł Potter w samym ręczniku na biodrach-na randce z twoją przyjaciółką jak mniemam.
-z Dorcas?-domyśliła się
-No raczej nie z Lily-wyciągnął się a jego ręcznik delikatnie się poluzował-Oj przepraszam
-Och-uniosła lewą brew-dzięki.A kiedy poszli?
-Hmm..-zamyślił się Potter-Gdzieś około trzech godzin temu?
-A mówił kiedy przyjdzie?-zapytala siląc się na zdawkowy ton
-Coś wspominał,że trochę zabawią,jeśli wiesz co mam na myśli.A co cie to tak interesuje?-spojrzał na nią podejrzliwie
-A nic tak się pytam-uśmiechnęła się sztucznie,ale w glębi duszy poczuła jakby stado hipogryfów przemknęło po jej sercu-Dobra to ja lecę.
-Nie zostaniesz tro…-ale Van der Woodsen już tego nie słyszała bo wyszła z pokoju zanim ktos zdążył choćby mrugnąć.Usiadła na swoim ulubionym fotelu przy kominku,uprzednio wyrzucając z niego jakiegoś chłopca z drugiej klasy.Ten spojrzał na nią przerażony i razem ze swoim małym kolegom uciekli na drugi koniec pokoju.
-W takim razie poczekam na nich-mruknęła do siebie patrząc na zegarek-19;21.wygodnie rozciągnęła się na fotelu i przywołała zaklęciem czasopismo „Czarownica”,które zostawiła w pokoju.Chwie go kartkowała,kiedy przyszła do niej Blair i usiadła w fotelu obok
-I co?-zapytała moszcząc się wygodnie
-Są na RANDCE-zaakcentowała ostatni wyraz dobitnie
-Och-zmieszała się Waldorf-I co teraz?
-A jak myślisz?-zapytała z błyskiem w oku
-Zemsta?-domyśliła się słusznie.-Świetnie-Zatarła ręce z mściwą uciechą
-A ty co się tak cieszysz?
-Wiesz no ja nigdy jej nie lubiłam-wyjaśniła jej-a teraz będzie powód do tego żeby jej dopiec
-No tak-pokiwała głową-Ale nadal nie wierzę,że nasza mała,słodka Dorcas okazała się taka,taka…ugh!
-Ja zawsze wiedziałam,że ona ma coś pod skórą- pokiwała głową ze znawstwem
-A myślisz,że dziewczyny coś wiedziały?-przekręciła głowę
-Nie wiem-przyznała-Może Kate?Lily  raczej by jej to wybiła z głowy.
-Chyba masz racje.
-Dobra nie gadajmy o tym teraz-usiadła po turecku w fotelu-w sumie i tak jej go odbije.
-No pewnie-przyznała jej racje
-W końcu gdzie ona ma się do mnie?-zaśmiała się gorzko ,a Blair jej zawtórowała
-A teraz sobie tu na nich poczekam i urządzę Meadowes karczemną awanturę-zakończyła z miną tak podobną do miny Irytka,który szykował nowy kawał
-Ale oni mogą wrócić grubo po pólnocy-zauważyła
-No i co?-zmarszczyła brwi-Jak jestem zła to jej nie odpuszcze
-A jesteś?
-Bardzo
-Nie widać-stwierdzila z sarkazmem
-Staram się to ukryć-zaśmiała się,ale jej uśmiech nie obejmował oczu
-Idzie ci świetnie-popatrzyła po pokoju,gdzie wszyscy w wyśmienitych humorach przekomarzali się wesoło,czytali coś lub..
-Nie wierzę- Blair pokręciła głową z pogardą-Mary MacDonald się uczy!Jest niedziela!Czy ona zwariowała?Jutro zaczyna się semestr.Nie dzisiaj.Jutro!
-Ach tak-Serena jej nie słuchała.Patrzyła w ogień. Blair zauważyła taktownie,że jej przyjaciółka nie ma ochoty na pogaduchy i wyszła gdzieś  z Pokoju.Serena przypominała sobie zdarzenie z końca zeszłego roku szkolnego
Był późny czerwcowy wieczór.Właściwie noc.Na dworze dawno zrobiło się ciemno.Na niebie niebyło ani jednej chmurki to też księżyc oświetlał cały hogwart wraz z błoniami.Jego światło wpadało też do jednego z dormitorium położonego w wieży Gryffindoru.Mimo,iż była noc w dormitorium tym było całkowicie jasno.Światło z kilkunastu tuzinu świec skutecznie oświetlało cały pokój.Na podłodze w kółku siedziała 5 czwartoklasistek.Przyjaciółek. Obok nich stały poprzemycane z Hogsmeade butelki kremowego piwa.Większość była już dawno opróżniona.Dziewczyny były w wyśmienitych humorach. Co chwila śmiały się i opowiadały różne ciekawe wspomnienia z całego roku oraz gadały o chłopakach
-A pamiętacie co Potter wywinął na walentynki?-zaśmiała się gardłowo Dorcas
-O nie nie przypominaj mi-skrzywiła się Lily,a pozostałe dziewczyny wybuchnęły gromkim śmiechem-potem przez cały luty wszyscy śmiali się ze mnie
-To było słodkie-przyznała Serena-Ja ciągle pamiętam tą piosenkę
-I te skrzaty-dopowiedziała Blair
-Kurde Lily,dałabyś mu szanse-S przekręciła głowe-on tak się o ciebie stara!
-Jasne-wydęła policzki ruda-ale tylko wtedy gdy Filch umówi się z McGonagall!
-Hej-spojrzała wymownie w sufit-Ja się z nim przyjaźnie i wiesz co ci powiem?On ciągle o tobie gada.Mam już tego doyść.Umówiłabyś się raz i miałabyś spokój
-Właśnie-podłapała Blair-przecież widać,że on za tobą szaleje.To urocze.
-Skoro James Potter jest taki cudowny,to same się z nim umówcie-warknęła
-Nigdy w zyciu-krzyknęły zgodnie przyjaciółki
-No właśnie,więc koniec tematu-Ruda założyła ręce na piersiach-
-No ale-ciągnęła Kate-nie odmówisz mu tego,że jest baaardzo przystojny
-No pewnie-odpowiedziała z zapałem Dor
-W sumie jest jednym z najprzystojniejszych według szkolnej listy-zauważyła Waldorf-ale są lepsi
-Na przykład?-Ruda zaśmiała się
-No choćby Syriusz Black-odpowiedziała Kate
-Oni oboje.I Black i Potter,może i są przystojni,ale nie dość,że ciągle znęcają się nad słabszymi to są bardzo aroganccy-skrzywiła się nieznacznie
-Taa Black-mruknęła S z nieznacznym uśmiechem na twarzy
-A ty co się tak szczerzysz?-zapytała Dorcas
-I to w związku z BLACKIEM-spojrzała na nią z niedowierzaniem Kate
-No bo wiecie-zaczęła ze swoim pokrętnym uśmieszkiem-Syriusz Black to jest to
-Co?-zapytała głupio Lily,a Blair i Serena wymieniły porozumiewawcze spojrzenia
-A to-odpowiedziała za nią Waldorf-że S ma oko na Blacka
-Co?Żartujesz-wymknęło się Kate,awszystkie dziewczyny spojrzały na nią z niemałym zdziwieniem.Ona tylko zaśmiała się krótko
-No dajcie spokój-odgarnęła swoje lśniące włosy i upiła łyk kremowego piwa-Jest taaaki przystojny i wiecie bardzo inteligentny..wbrew pozorom.No i jest huncwotem,a to do czegoś zobowiązuje.Ma wielkie poczucie humoru i zawsze mnie rozbawia…Z resztą was też.-Wyciągnęła oskarżycielsko palec i pokiwała na nich
-No właśnie-klasnęła Blair w dłonie-będziecie parą następnego roku szkolnego.Już widzę to wszystko w kolejnym albumie
-No oczywiście jeśi nie macie nic przeciwko temu,ze to ja się wezmę za Łapę-powiedziała Serena z rozbawieniem bo oczywiście to było jasne,że nie mają nic przeciwko.
-Pewnie-pokiwała głową Dorcas otrząsając się z szoku-Oficjalnie jest twój
-No jasne-przytajnęła jej ze śmiechem Kate-pasujecie do siebie,co nie Lil?
-Jak pufek i chimera-powiedziała z przekąsem Ruda,za co dostała poduszką od Sereny.Ta odrzuciła ją do roześmianej dziewczyny,ale nie trafiła i dostało się Blair,której poduszka zniszczyła misterny kok.Tak oto zaczęła się najdłuższa bitwa poduszkowa jaką widział Hogwart.
             Serena otrząsnęła się,odgarnęła swoje jedwabiste włosy i siadła wyprostowana w fotelu.Pamięta to zdarzenie jakby to było wczoraj „Oficjalnie jest twój”. Serena  pomyślała o tym,ze Dorcas jest jędzą. Nie nie jędzą. Jest po prostu suką.Jak śmiała położyć na nim swoje brudne łapska.Jak śmiała go jej odebrać.Przecież powiedziała…Ach tak teraz widać ile dla niej znaczy przyjaźń.Ale to nie ważne. Teraz trzeba się skupić na niej.Nie na ich przyjaźni.Ona już nie istnieje.Oficjalnie dzisiaj,2 września 1975 roku przyjaźń Sereny Van Deer Woodsen i Dorcas Meadowes została zerwana z winy panny M.Dziewczyna westchnęła głęboko i spojrzała na ogień.Palenisko przygasało już.Rozejrzała się po pokoju.Nikogo nie było.Była sama.Spjrzała na zegar tykający głośno;była 23;56.Dosyć późno.Dużo czasu już minęło odkąd tu przyszła.Musiało jej się przysnąć.Siedziała jeszcze chwilę bębniąc palcami w blat stołu,gdy nagle usłyszała dźwięk odsuwanego obrazu,śmiechy i przed oczami stanęli jej Dorcas i Syriusz we własnej osobie
-Och Serena-dziewczyna zmieszała się wyraźnie i strzepnęła rękę Łapy,obejmującą ją w talii
-Cześć wam-uśmiechnęła się sztucznie-Gdzie to się było tak długo?
-A jak myślisz?-zaśmiał się Black z błyskiem w oku-Świece,kolacja,pokój życzeń.Nasuwa się jeden wniosek.
-Ach tak-spojrzała na czerwoną,nie wiadomo,czy ze strachu,czy wstydu Dorcas
-A ty czemu nie śpisz-oparł się o fotel obok niej i wyszczerzył zęby-Cierpisz na brak snu?
-Nie po prostu..-zawachała się-nie mam ochoty na spanie
-Rozumiem-pokiwał głową-To co drogie panie,ja się zbieram i lecę,bo Rogaś niecierpliwie czeka żebym mu zdał relację z naszej uroczej randki.
Mrugnął do Dorcas,która mimowolnie uśmiechnęła się uroczo,ale gdy zobaczyła minę Sereny, uśmiech jej zrzedł.Syriusz popatrzał dziwnie na dziewczyny,ale wzruszył tylko ramionami i podszedł do swojej dziewczyny,ucałował ją soczyście w usta,machnął na pożegnanie niczym lord,i udał się do swojego dormitorium w wyśmienitym humorze.
-Serena..-zaczęła Dorcas,kiedy usłyszala trzasnięcie drzwiami,ale dziewczyna jej przerwała machnięciem ręką
-Nie mów nic-zasyczala podnosząc się z fotela- gorzko tego pożałujesz Meadowes
-Serena-powiedziała błagalnym tonem cofając się-Ja..To nie tak..To po prostu było.. Jak grom z jasnego nieba!Ja..na wakacjach..zakochaliśmy się w sobie i..
-Och oszczędź sobie-żachnęła się i stanęła naprzeciw niej-Jak mogłaś być taka podła co? Byłyśmy przyjaciółkami Meadowes,ale po tym co zrobiłaś..
-To był przypadek!-wrzasnęła -Ja go kocham a on mnie!
-Och kocha cię-zaśmiała się z pogardą-Biedna mała Dorcas myśli że jest kochana,a tym czasem Syriuszek się bawi!
-Przestań-najeżyła się i zacisnęła pięści-Twoja zazdrość..
-Zazdrość?-wybuchnęła-Chyba jesteś nienormalna!O co mmiałabym być zazdrosna?O CIEBIE?
-Tak-zmrużyła oczy-Syriusz wolał mnie!Zakochał się we mnie nie w tobie!A czemu?Bo ja mam klasę w przeciwieństwie do..
Ale nie dokończyła bo Serena wymierzyła jej policzek
-Zamknij się-wywarczała wyglądając teraz jakby uciekła z Azkabanu-Nie mów nic.I pamiętaj.Miej się teraz na baczności szmato.Już nic nie będzie takie same.Poczekaj,a dowiesz się co to znaczy zadrzeć ze mną.
I wyszła z Pokoju Wspólnego Gryfonów zostawiając oniemiałą z szoku Dorcas.Dziewczyna stała jak wryta niedowierzając,że Serena właśnie uderzyła ją.Usiadła na oparciu fotela i obiecała sobie,że nie podda się bez walki,a co najważniejsze, nie rozstanie się z Syriuszem.
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz