poniedziałek, 20 października 2014

Chapter Three - ,,Cisza przed burzą!''


To,że Syriusz Black, bożyszcze wszystkich Kobiet w Hogwarcie,ma dziewczynę,rozniosło się w tempie błyskawicznym.Wszystkie dziewczęta były oczywiście bardzo rozżalone,że to nie je wybral ten jakże seksowny, najprzystojniejszy amant w całym zamku.Zewsząd na wybrankę Blacka,Dorcas,rzucane były wściekłe i zazdrosne spojrzenia zawistnych koleżanek.W domu węża  również czuć było poruszenie.Nawet te zimne,wyrachowane dziewczyny nie mogły zaprzeczyć,że urok Syriusza bardzo na nie działał.Choć oczywiście nie przyznały by Się do tego za nic w świecie.
                Od tego zdarzenia w Pokoju Wspólnym rozegranego pomiędzy Sereną,a panną Meadowes,dotychczasowe pięć przyjaciółek podzieliły się na dwa fronty.Jak łatwo się domyślić Blair była po stronie Sereny wyrzucając Dorcas tą „zdradę”.Kate oczywiście broniła D twierdząc,że serce nie sługa i Meadowes miała prawo się zakochać,szczególnie,że Syriusz również odwzajemniał to uczucie. W ich dormitorium panowała teraz istna wojna.Obie strony prędzej dałyby się zabić niż skapitulować. Jedynie Lily nie chcąc brać udziału w ich sporze,uparcie powtarzała,że jest Szwajcają.Nie mogła uwierzyć w postępek czarnej przyjaciółki,ale po części troche ją rozumiała.Bylo jej żal Sereny,więc postanowiła, że pozostanie w zgodzie z obiema konkurentkami.Tego co dwie najlepsze przyjaciółki w przyszłości przygotują dla ich nowego zagorzalego wroga niemógł jednak przewidzieć nikt. Chociaż znając je od 4 lat Dor i Kate na pewno domyślały się,ze S i B zrobią wszystko żeby pokazać kto tu rządzi.
                W poniedziałkowy ranek Serena i Blair wyszły z wieży Gryfonów z zamiarem udania się na śniadaine.W Wielkiej Sali o tej porze zwykle panował rozgardiasz,ale jednak kilka osób spoglądało na siebie zaspanych znad jedzonego śniadania.Serena spojrzała na sklepienie i z zauważyła,że po wczorajszym niebieskim niebie zostało niewiele.Sklepienie wskazywało trochę zachmurzone niebo,ale mimo to nie powinno być zimno.Zza chmur nieśmiało wyglądalo słońce.Na Merlina w końcu było jeszcze lato. Usiadła razem ze swoją przyjaciółką przy stole i nałożyły sobie po toście.
-No i zaczyna się-mruknęła blondynka konsumując swoje śniadanie
-O tak-przytaknęła jej Blair-jak dobrze tu wrócić.Oczywiście pod warunkiem,że nie jesteś po stałą obserwacją.
Obie spojrzały na Dereka,teraz już właściwie profesora Waldorf jak powinny się do niego zwracać,który siedział pomiędzy profesorem Slughornem,a Hagridem rozmawiając o czymś z tym drugim i gestykulując żywo.
-No tak-odwróciła wzrok rozglądając się po stole Gryfonów i stwierdzając,że nie ma przy nim zarówno Dorcas jak i Syriusza-a skoro mowa już o obserwacji..
-To co?-zainteresowała się sięgając po dżem
-To Lydia ciągle się na mnie gapi-upiła lyk herbaty patrząc się na kędzierzawą blondynkę tak intensywnie,aż ta odwróciła wzrok
-Ciekawe czemu?-zapytała ironicznie
-No ciekawe-dziewczyna przekrzywiła głowę nie rozumiejąc o co chodzi B
-No czy to nie oczywiste?-wzniosła oczy ku sufitowi-Wczoraj,uczta,ty,Fredward.
-Och-nagle zrozumiała-A skoro już o nim mowa..
Obiekt  ich rozmowy właśnie przysiadł się do Lydii i zaczął nakładać sobie górę kiełbasek
-To masz na niego oko?-uśmiechnęła się do niej
-Bardziej on na mnie-odwzajemiła uśmiech
-No tak,ale-dalej drążyła-przecież wczoraj ty też pożerałaś go wzrokiem
-No cóż-przekrzywiła glowę-jest przystojny.Bardzo.Ale to nie jest takie istone. Mogę się w końcu troche zabawić co nie ?
 W tym samym czasie Fredward przełykając kiełbaskę spojrzał na nią i uśmiechnął się flirciarsko. I znowu zaczęli grę.Całkiem niedwuznaczną grę.W końcu pana V bardzo podobała mu się.Nie to niedopowiedzenie.Ona za nią szalał.Serena puściła mu oczko wydymając seksownie usta.On zachwycony przestał zwracać uwagę na swoją dziewczynę,która opowiadała mu coś i całkowicie zatopił się w Serenie.Posyłali sobie coraz to bardziej gorące spojrzenia i wymieniali zalotne uśmiechy. Panna Rock widząc to zagotowała się z wściekłości i potrząsnęła swoim chłopakiem,a ten w końcu niechętnie odwrócił wzrok od teraz już rozbawionej Sereny.Blondynka  zachichotała głośno zwracając tym uwagę Blair
-Co?-zapytała ale zauważyła akcję Lydia-Serena-Fredward-Och,proszę cię znowu zaczynacie?
-Daj spokój-machnęła ręką-Podoba mi się.Nigdy nie zwracałam na niego uwagi,ale hm...może być zabawnie.
-Jaka zmiana-uniosła brwi-No cóż w taki razie będziesz musiała odbić go naszej kędzierzawej koleżance.
-Och,to będzie trudne-pokręciła głową udając rozpacz -w końcu ona jest taka seksowna!
-No pewnie,nie masz szans!
Dziewczyny zarechotały zwracając tym na siebie uwagę wszystkich.
-Z jednej storny-Blair zastanawiala się glośno-Czemu oni są razem?W końcu ona jest obrzydliwa.A widać,ze on nic do niej nie czuje
-Nie wiem-przyznała S-może nie chce być samotny?
Panna W miała jej już coś odpowiedzieć,ale w tem za nimi pojawiła się profesor McGonagall niosąc plik karteczek
-Van Der Woodsen,Waldorf-szukała odpowiednich pergaminów,po czym podała im jednym i udała Się do pierwszoroczniaków
-Super,zaczynamy od Opieki-zauważyla znudzona Serena,która nie znosiła tego przedmiotu-czyli już dzisiaj się zobaczysz że swoim Frankiem
-Świetnie,ale już dzisiaj pierwsze lekcje z NIM-westchnęla teatralnie
-O nie-skrzywiła się dziewczyna-A w czwartek Historia Magii i Wróżbiarstwo zaraz po sobie!Ja chyba oszaleję.
-Dzień dobry drogie panie-naprzeciw nich usiadł James Potter szczerząc się wesoło.
-Hej- uśmiechnęla się promiennie na widok przyjaciela S
-Cześć-mruknęła Blair gapiąc się bezczelnie na swojego brata z leciutką zmarszczką pomiędzy brwiami
-Ja tylko na chwilę-zapewnił dalej się szczerząc-wiesz,że zostałem kapitanem prawda ?
-Naprawdę?-zdziwiła się teatralnie-Ach no tak spominałeś coś raz czy dwa
-Ewentualnie dziesięć-wtrąciła się B,która nadal toczyła walkę na oczy z Derekiem
-Zabawne-przewrócił oczami-w każdym razie potrzebujemy nowego obrońcy
-No tak-przypomniała sobie niebieskooka dziewczyna-przecież Ben już wyszedł!
-Dokładnie-poczochrał sobie włosy na widok Lily,która prychnęla tylko mijając go bez słowa i machając do przyjaciółek-Więc w tę sobotę odbędą się sprawdziany.Musimy znaleźć kogoś dobrego,bo pierwszy mecz gramy z krukonami,a oni mają tego Bensona.Jest niezły.
-Bardzo niezły-przyznała z pokrętnym uśmieszkiem,a Potter spojrzał na nią dziwnie
-Tak czy inaczej o 10..
-Rano?-wytrzeszczyła oczy przerywając mu
-Nie,wieczorem-powiedział sarkastycznie i spojrzal na nią kręcąc głową-10.Boisko.Masz być.
-Tak jest panie kapitanie!-uśmiechnęła się słodko i poczochrała mu włosy robiąc jeszcze większy bałagan na jego głowie.
-Tak super-Blair oderwala się wreszcie od brata i z naburmuszoną miną wstała od stołu pociągając za sobą przyjaciółkę,która rzuciła przepraszające spojrzenie swojemu przyjacielowi-Spóźnimy się S,chodźmy już.
I obie ruszyły na pierwszą w tym roku OPNMS.Tam oczywiście profesor Franco przypomniał uczniom, że w tym roku czekają ich SUM-y i muszą się przygotować.Powiedział to jednak swobodnie i długo ich tym nie zajmował.Za to McGonagall nie była taka łagodna.Ostro im powiedziała,że muszą się przyłożyć bo od tego zależy ich przyszłość
-I żebym nie widziała żanych leni w tym roku-zagroziła im-co roku znajdują się tacy,którzy liczą na samopiszące pióra czy inne „pomoce”.Ostrzegam was jednak,że arkusze egzaminacyjne są zaczarowane i wszelkie próby używania tego typu rzeczy nie wyjdą wam.Więc lepiej porządnie weźcie się za naukę.
Po czym na pracę domową zadała im dwie i pół stopy wypracowania.
Wreszcie nadeszla dlugo oczekiwana lekcja OPCM.Wszyscy byli podekscytowani,szczególnie dziewczęta,faktem,że będą mieć tak przystojnego nauczyciela.Derek jako profesor okazał się być bardzo wyluzowany i jako jedyny na pracę domową zadał im tylko  6 cali o wybranym zaklęciu obronnym. Bo skończonej lekcji Blair pakowała się długo,żeby zostać w Sali i porozmawiać z Derekiem.

Bo skończonej lekcji Blair pakowała się długo,żeby zostać w Sali i porozmawiać z Derekiem.
-Tak bardzo lubisz te zajęcia, że zostajesz po lekcji ?-zażartował Waldorf, ale jego siostra zignorowała pytanie.
-No całkiem nieźle się tu urządziłeś..masz nawet zdjęcie rodzinne ze świąt-smukłe palce Blair siegły po ramkę na biurku nauczyciela obrony przed czarną magią, fałszywe zafascynowanie towarzyszło jej w wypowiedz.
-Wiesz jaki jestem sentymentalny, zwłaszcza jeśli chodzi o rodzinę.-uśmiechnął się Derek siedząc przy swoim stanowisku pracy.
-To dlatego tutaj jesteś? Czy tylko po to, żeby mnie wkurzac, śledzic, czy cokolwiek już planujesz w tej swojej ambitnej głowie...-głos brunetki niebezpiecznie się podnosił do tego dochodziło gestykulowanie rękami. -Ale, żeby było jasne...nie zamierzam jakoś szczególnie zmieniac mojego zachowania przez to, że ty tu jesteś! Bo to nic nie zmienia.
-Ojj nie wymagam tego od ciebie, wręcz jestem zainteresowany tym jak będziesz się tutaj teraz zachowywac przed wszystkimi, okłamywac przyjaciół, udawac wiecznie idealną to bardzo w twoim stylu. I masz rację jestem tu po części, żeby cię pilnowac, bo już mam doświadczenie w tym co się z tobą dzieje, kiedy rodzice spuszczą cię z oka.-dogryzał jej starszy brat wstając od biurka i przybliżając się do niej.-A i żeby było jasne...nie zamierzam jakoś szczególnie traktowac ciebie lepiej od innych uczennic, bo jesteśmy rodziną. Bo to nic nie zmienia!-starał się naśladowac głos siostryczki.-Powinnaś już iśc, bo spóźnisz się na kolejne zajęcia.-posłał spojrzenie w stronę drzwi.Queen B z fałszywym uśmiechem kierowała się do wyjścia, powstrzymując siebie przed rzuceniem się z pięściami na brata, ale to było trudne zwłaszcza jeśli brat ciągle daje o sobie znac.
-I nie zapomnij zamknąc drzwi!-krzynął za nią, poczym B dała upust swojej wściekłości trzaskając drzwiami najmocniej jak umiała.
-Spokojnie Blair! On tu na długo nie zagości.-przekonywała samą siebie.-I co się patrzysz?! Nigdy nie widziałaś osoby mówiącej samej do siebie!-nawrzeszczała na pierwszoklasiste, która patrzyła na nią jak na wariatkę.Wygląda na to, że B naprawdę jest mocno wkurzona na brata ciekawe tylko czy D odpuści? A może będziemy świadkami jak rodzeństwo Waldorfów doprawadza siebie nawzajem do destrukcji...czas pokaże




Serena sama powlokła się na Historię Magii.Najnudniejszy przedmiot ze wszystkich,na którym notatki robił jedynie Remus i od czasu do czasu Lily.W tym roku lekcję tą mieli z krukonami. Brunetka doszła pod salę i wyłapała wzrokiem Fredwarda,który też właśnie przyszedł i opierał się o ścianę.Nie było przy nim Lydii.S nie zważając na wołających ją Huncwotów podeszła do niego.
-Hej Fred-przywitała go
-Witaj ślicznotko-odpowiedział jej uśmiechając się
-Nie ma z tobą Lydii?-zapytała udając zainteresowaną
-Och-speszył się-Wiesz my..Zerwałem z nią
-naprawdę? A czemu?
-Bo wiesz-przybliżył Się do niej-od dłuższego czasu interesuje mnie pewna,bardzo piękna gryfonka
-Tak?-uśmiechnęła się kącikiem ust-W takim razie dlaczego wcześniej nigdy dłużej nie rozmawialiśmy?
-Bo zawsze mnie onieśmielałaś-roześmiał się-I była Lydia,a teraz jej nie ma.A poza tym nigdy nie byłaś mną zainteresowana
-A skąd pewność,że jestem teraz?-uniosła z rozbawieniem jedną brew
-Wiesz,te uśmiechy-wyjaśnił jej-I spojrzenia były raczej jednoznaczne
-No tak-zakręciła na palcu pukiel swoich blond włosów,zacmokała i przybliżyła się do chłopaka
-W takim razie teraz będziemy musieli poprawić błędy z przeszłości i bardziej się zaznajomić
-Tak,to naprawdę genialny pomysł
-Cudownie-Serena wyłapała w tłumie wzrok Syriusza,który patrzał na nią -Więc co powiesz na spotkanie dzisiaj?
-Będę zaszczycony.
W tej chwili zabrzmiał dzwonek,drzwi się otworzyły i profesor Binns,duch, zaprosił ich do środka
-To po lekcjach o 16 na bloniach?-zapytał wchodząc do klasy
-Tak,świetnie.To jesteśmy umówieni
-Już się nie mogę doczekać.
Serena posłała mu buziaka w powietrzu i usiadła na tyłach klasy zajmując miejsce dla Blair,która chyba miała zamiar się spóźnić.Przed nią usiedli James i Remus,a ławkę dalej Dorcas z Syriuszem.W tej chwili do klasy wleciała też Lydia,która miała napuchnięte,czerwone oczy i nie patrząc na nikogo usiadła gdzieś zdala od S i Fredwarda.Profesor Binns zaczął już swój usypiający monolog,kiedy drzwi znowu otworzyły się i do środka wparowała zdenerwowana Blair.Wybąkała jakieś przeprosiny i usiadła obok przyjaciółki.
-Nie spóźniaj się już Wander-mruknął Binns po czym wrócił do notatek o wojnach olbrzymów.
-Co jest?-zapytała szeptem,ale przyjaciółka machnęła ręką co miało oznaczać „nic ważnego”. Lokowana  wzruszyła tylko ramionami i oparła się ręką o policzek wciąż czując na sobie wzrok Bensona.
W tym dniu lekcjie trwały niemiłosiernie dlugo,dlatego wszyscy uczniowie z ulgą powitali dzwonek kończoncy lekcje.
-Czemu dzisiaj dowalii nam tak dużo?!-jęczała Blair-Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego,że mamy chyba w sumie ze 100 stóp zadane?
-No nie przesadzaj-mruknęła nadal bardzo ucieszona S-odwalimy to jutro.
-No wiem,dzisiaj już nic mi się nie chcę-pomasowala sobie skronie i rozwaliła się na fotelu w Pokoju Wspólnym-A co ty się tak szczerzysz w ogólę?
-Och,ja tylko-wzruszyła ramionami skromnie-mam randkę.
-Co ty?!-wyszczerzyła się Blair nachylając się do niej-Z Bensonem?
-Tak-zaklaskała w dłonie z uśmiechem-Zerwał z kędzierzawą i umówiliśmy się na 16.
-Czy ja dobrze słyszę?-dziewczyny spstrzegly,że podeszli do nich Huncwoci-Masz randkę z TYM Bensonem?
-Tak Łapciu-posłała mu triumfalne spojrzenie-Z TYM Bensonem.Tym jakże przeseksownym Fredwardem Bensonem
-Ale..ale..-jąkał się z szokiem wypisanym na twarzy-To jest obrońca Krukonów i jest beznadziejny..i żałosny i blondyn !
-Właśnie-przytaknął mu James rozglądając się za miejscem do siedzenia,gdyż miejsce na kanapie koło Blair zajęli już Glizdogon i Lunatyk,a fotel naprzeciw S należał już do Blacka-A pyzatym on jest taki śmieszny
Serena zaśmiała się
-Jak to śmieszny?
-No-zaśmiał się Rogacz-Wiesz,że ja i Łapa lubimy się z niego nabijać.
Tak racja ,teraz Serena przypomniała sobie,że często się z niego nabijali i chodzili za nim robiąc mu przezabawne przytyki. Blondwłosa piękność właściwie też się z niego czasami nabijała.Ale puśćmy to w niepamięć…
-Bo on myśli że jest taki idelny i robi takie śmieszne miny kiedy ee „myśli”?-ciągnął Łapa
I zaczął parodiować Bensona robiąc najgłupsze miny jakie Serena widziała kiedykolwiek.
 -Och dajcie spokój-poddała się wzdychając-To nie musi być związek do końca życia.Po prostu idziemy na zwykłą RANDKĘ.Troche się zabawię i tyle.Hej to nie Smark!
Wytłumaczyła im jak małym dzieciom.Rogacz prychnął i niewidząc miejsca siedzącego skoczył swojej przyjaciółce na kolana
-James-wysapała kiedy poczuła ciężar przyjaciela-Nie tak.Inaczej.
I Zrzuciła go z siebie,posadziła na fotelu,po czym sama usadowiła się wygodnie na Rogaczu.Kątem oka zauważyła,że czarnowłosy przygląda im się dziwie.
-Tak jest dobrze-pokazała mu język,a w tej chwili do PW weszły Lily,Dorcas i Kate
-Hej Evans!-wydarł się James widząc rudą i oczywiście czochrając sobie włosy.Ona przewróciła oczami ale wraz ze swoimi przyjaciółkami podeszła do nich.
-Hej słońce-Syriusz ucałował swoją dziewczynę i posadził ją sobie na kolanach.Serena stwierdziła,że nie ma ochoty patrzeć na mizdrzącą się parę,ani wysłuchiwać kolejnych próśb Rogacza co do Lily i zorbiła minę do B,a ta zareagowała od razu
-Dobra S-podniosła się z kanapy,która cicho stęknęła-Trzeba cię zrobić na bóstwo!
-Och,już jest zrobiona-zażartował Syriusz wciąż patrząc na swoją dziewczynę
-Ale z każdym momentem mogę wyglądać jeszcze lepiej.
I zeskoczyła z Pottera,który od razu zaprosił Evans na miejsce Van Der Woodsen.
-Twoje niedoczekanie-mruknęła i usiadła obok Lupina zagadując go o coś.Serena już nie słyszała o co bo wraz z B wchodziły już do swojego dormitorium. Serena nadal mając obraz Syriusza i jej niegdyś dobrej przyjaciółki wzdrygnęła się lekko.Ona jest bezczelna,myślała sobie,jakim prawem tak się do niego klei kiedy oba,Serena,jest tuż obok.Ale to teraz nie ważne.Teraz warto się skupić tyko i wyłącznie na Fredwardzie.Zresztą i tak już widziała leciutkie ogniki zazdrości w oczach Blacka,dzisiaj kiedy rozmawiała z nim na korytarzu.Tylko czemu? Czyżby Blackowi jednak się Serena podobała? A może to była tylko zazdrość w stylu brata?
-Dobra-przerwała jej rozmyślania Waldorf-To jak się ubierasz?
-Och,czy ja wiem?-podeszła do szafy i przeglądała najróżniejsze ubrania
-To randka? Czy randka randka?
-Hm..Raczej randka randka,ale nie będę się przesadnie stroić.W końcu idę tyko na randkę -roześmiała się jak zwykle radośnie wyciągając z szafy krótką, czarną,skórzaną spódnice w półkoło  i dobierając do niej koronkową koszulę z rękawami trzy czwarte i ozdobnym kołnierzem.Pokazała B zestaw
-I jak?
-Bosko-przyjrzała się i pokiwała głową-masz odsłonięte twoje genialne nogi plus zakryta góra.Seksownie,ale nie zdzirowato.
Serena zadowolona ściągnęła szkolną szatę i ubrała się w wybrany zestaw
-A ty co masz w planach dzisiaj?-zapytała zapinając koszulę
-Och chyba-kartkowała jakiś magazyn leżąc na łóżku-Okres próbny dla tej nowej.Jest strasznie wkurzająca więc chcę się jej pozbyć.
-Okej-spojrzała w lustro,a potem na zegarek-O ja już za piętnaśnie czwarta!Błągam cię B wybierz mi buty,bo ja jeszcze muszę…
I wleciała do łazienki nie kończąc.Spojrzała na siebie krytycznym  wzorkiem.Chwyciła różdżkę i poprawiła swoje naturalnie falowane włosy podkręcając je bardziej miękko.Poprawiła makijaż robiąc sobie kocie oko i przejechała czerwoną szminką po swoich pełnych ustach.I gotowe!Wyszła z łazienki a tam czekały na nią już wybrane przez Blair buty.Były to klasyczne czerwone szpilki na wysokim obcasie i z ostrymi noskami.
-Och kocham cię-ucałowała ją w policzek-Dobra lece bo i tak się spóźnie!
-Okej,bądźcie grzeczni-krzyknęła za nią kręcąc głową z uśmiechem.
Serena zbiegła po schodach i już przemierzała pokój wspólny.Czuła,że wszystkie spojrzenia są zwrócone na nią.Ale nie przeszkadzało jej to.Wszystkie spojrzenia ZAWSZE były zwrócone wlasnie na nią.Powoli schodziła po schodach i ruszyła do Sali Wejściowej.Fredward już tam czekał.Widziała go od tyłu.Nawet tak wyglądał nieziemsko.On słysząc stukot obcasów obrócił się i stał tak gapiąc się na Serene.Ona nie mogla powstrzymać uśmiechu,ale zarejestrowała że serce nie zabiło jej szybciej kiedy spojrzała na niego. Był jednak taki przystojny.Te jego blond włosy i boski uśmiech sprawiały że nogi robiły się jak z waty.Stanęła przed nim.I stali tak w ciszy przez kilka sekund,Serenie wydawało się,że godzin,wzajemnie taksując się wzrokiem.W końcu S przerwala tę ciszę
-Hej-uśmiechnęła się zadziornie
-Cześć-powiedział tym swoim seksownym glosem-Pięknie wyglądasz.
I podał jej różę,która znalazla się w jego dłoniach niewiadomo skąd.
-Oo to słodkie,dziękuję Fred!
-To co idziemy?-podał jej szarmancko ramię,a ona je chwyciła ze śmiechem i ruszyli na spacer po błoniach.Zaczęli rozmawiać o Quidditchu,a potem Serena z zadowoleniem zauważyła że mają wiele wspólnych tematów.Ani na chwilę nie zapadła między nimi krępująca cisza.Van Der Woodsen odkryła, że wbrew pozorom Benson jest naprawde zabawny i co chwila ją rozśmieszał.Ona jego zresztą też.Rozmawiali o wszystkim.O róznych błahostkach takich jak SUM-y,Filch( niebieskooka opowiedziała mu kilka przezabawnych historii z nią,Huncwotami i charłakiem w roli głównej),czy chociażby Hogsmeade. Rozumieli się bardzo dobrze.Ale bardziej jak przyjaciele.W koncu gdy znudziło im się chodzeni,Benson wyczarował puchaty koc i usiedli na nim oglądając zachodzące słońce.
-Nie wierzę-kręciła ze śmiechem głową S-że nie chciałam na ciebie nawet spojrzeć
-Ja tam patrzałem na ciebie cały czas-mrugnął do niej,a ona parsknęła śmiechem jednocześnie trochę trząsąc się z zimna
-Zimno ci?-zapytał chłopak
-Troche-przyznała wzruszając ramionami,a on bez słowa objął ją mocno dwoma ramionami od tyłu. Serena poczuła się troche niezręcznie,ale nie dała tego po sobie poznać. Siedzieli tak jeszcze troche gawędząc sobie, ale w końcu Fredward oprzytomniał i zauważył że zaczęła się cisza nocna.
-Och daj spokój Fred-machnęła ręką S- Boisz się Filcha?
-No nie-zmieszał się chłopak-Ale jutro szkoła,a ja jestem prefektem i …
-Dobra okej-uśmiechnęła się do niego jednocześnie czując podświadomie że to nie jest to czego ona szuka. Jej chłopak powinien nie bać się ryzyka, przeciwnie podejmować je zawsze, spontanicznie. W końcu mottem jej i Huncwotów było „Bez ryzyka nie ma zabawy”.- To co idziemy ?
-No tak by było chyba najlepiej-posłał jej przepraszający uśmiech i podał rękę aby pomóc jej wstać. Dziewczyna przyjęła ją i razem, ramie w ramie ruszyli do zamku. Po drodze do wieży Gryffindoru, bo Fredward mimo że okazał się być grzecznym chłopcem, nie podejmującym tego ach.. ryzyka? był w pewnym stopniu gentelmanem. A jak nakazuje kodeks dobrego gentelmana, kobietę należy odprowadzić po randce do domu. Tak więc szli milcząc przez korytarze zamku, oboje myśląc o czym innym. Pan F o ich kolejnej randce,a Serena przeciwnie- o spławieniu chłopaka.
-No to już tu-stanęli przed obrazem Grubej Damy,która obserwowała ich w milczeniu
-Tak..-S przygryzła wargę-No to, fajnie było.
-Super-Fredward uśmiechnął się. Stali chwile w milczeniu,przerywanym ziewaniem Grubej Damy. W końcu Benson podjął decyzję i przybliżył się do dziewczyny.Zajrzał jej w oczy i powoli przesunął swoje usta do jej. Blondynka poczuła na sobie jego gorący oddech. Niestety, nie miała zamiaru go całować. Przy nim nie poczuła tego czegoś i przeczuwała, że gdyby pozwoliła mu na ten pocałunek, wyrządziłaby mu tylko później krzywdę, raniąc go tymi słowami,które miała zamiar do niego skierować.
-Czekaj Fred-odsunęła się od niego i ze smutnym uśmiechem spojrzała mu w oczy, w których zauważyła zdziwienie, może nawet odrzucenie. To samo kiedy ona poczuła tego pierwszego dnia w pociągu, kiedy Syriusz pocałował Dorcas w policzek- Słuchaj, dzisiaj było naprawdę świetnie.  Fajnie się z tobą czułam, poznałam cię z tej innej strony, niż jaką znałam i to jest super,ale nie w ten sposób.
-Czyli o co ci chodzi?-zapytał zachowując kamienną twarz, z której nic nie dało się odczytać. Kolejny raz założył maskę, którą przywdziewał zawsze przy swojej matce, braciach, ludziach. Maskę obojętnośći.
-Po prostu nie poczułam tego czegoś. Na początku myślałam,że były jakieś iskry, bo pewnie były, ale potem nie było fajerwerk.  Na serio bardzo cię polubiłam, bardzo, ale tylko jak przyjaciela. Albo aż przyjaciela. Chciałabym żebyśmy się spotykali i rozmawiali ze sobą,ale tylko jako przyjaciele.
-W porządku-odrzekł głosem wypranym z jakich kol wiek emocji. Ukrywał to jak bardzo było mu w tej chwili przykro, jak bardzo S go zraniła tym stwierdzeniem. I może to było głupie, bo byli tylko na jednej randce,ale on ,Fredward, od dawna coś do niej czuł. Teraz przynajmniej wie,że ona nie odwzajemnia jego gorących uczuć. Ale to nie koniec. Bensonowie już tacy są. Walczą do ostatniego wytchnienia. A on mimo,ze jest z nimi połączony tylko więzami krwi, odziedziczył tę cechę.
-Ja po prostu-kontynuowała Van Der Woodsen- Czuję coś do kogoś innego. Jestem w nim zakochana od pewnego czasu,mimo że on nie. Może gdyby nie to..Nie wiem.
-W porządku-uśmiechnął się z nie lada wysiłkiem chłopak-Ważne że będziemy przyjaciółmi.
-Och, tak-położyła mu dłonie na barkach i przytuliła mocno. Fredward poczuł ciepło rozchodzące się po jego ciele i pogłaskał dziewczynę po plecach. Poczuł jej cudowny, słodki zapach i utwierdził się w przekonaniu,że nie zrezygnuje tak łatwo.W końcu oderwała się od niego.
-Dobranoc  Fredward- westchnęła uśmiechając się słodko

-Spij dobrze piękna.-Odwrócił się na pięcie i odszedł. Serena obserwowała go aż zniknął za rogiem, nieświadoma jego silnych uczuć. Nieświadoma tego jak bardzo łamała mu serce. I nieświadoma tego,że los i tak dopnie swego i jeszcze kiedyś postawi go na jej drodze. Jednak tym razem nie będzie tak łaskawy jak teraz. Śpij dobrze S, nieświadoma niczego. 

poniedziałek, 29 września 2014

Chapter two.Koniec..a może początek? Jedno jest pewne, zdrajcy długo nie przeżyją.



-Serena!-Blair wbiegła na błonia-Serena!Serena!
-Co się stało?-dziewczyna wstała i odeszła od Roya,z którym tam siedziała.Otrzepała delikatnie spodnie z trawy-Boże kobieto wszystko dobrze?
-Szukałam cię w całym zamku-odparła Waldorf  dysząc ciężko i chwytając się za bok
-Na pewno wszystko okej?-zaśmiała się blondynka łapiąc ją za ramie-Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła
-Zaraz się przekonamy jak ty będziesz wyglądać,kiedy się dowiesz co mam-westchnęła zniesmaczona B.
-Co tam?-podszedł do nich Harper z uśmiechem rozciągniętym na wargach
-To tam-warknęła panna Walforf podając Serenie jakieś zdjęcie.Ta chwyciła je puszczając oczko do swojego przyjaciela
-Co to j..-uśmiech zamarł jej na twarzy.Na jej twarzy malowało się wiele emocji;od zawodu przez zniesmaczenie, po zimną furię.Nic nie robiła.Po prostu stała i gapiła się w zdjęcie ciskając w nie błyskawice z oczu.Po chwili odezwał się zirytowany chłopak
-Pokażcie żesz to-Roy chwycił fotografie i zagwizdał-ktoś tu będzie miał problemy
-Skąd to masz?-Van der Woodsen zignorowała chłopaka i zwróciła się do przyjaciółki
-Nowa przyniosła, wiesz , że nie lubię zapamiętywać osób, które mogą mi się przydać tylko na chwilę-odpowiedziała jej wzdychając-i tym samym jako pierwsza wygrała…hej gdzie idziesz?
Ale Serena jej nie słuchała.W głowie tylko jedną myśl.Znaleźć i zabić.Powoli,żeby cierpiała.Jak burza wleciała do zamku i skierowała się pod portret Grubej Damy,która aktualnie drzemała sobie w ramach.Nadal nie wierzyła w to co zobaczyła.Niech to okaże się tyko beznadziejnym żartem !
-Męstwo-warknęła głośno,a kiedy Gruba Dama się nie obudziła wrzasnęła-Męstwo cholera!
-Spokojnie!-mruknęła zaspana-Pali się?
-Otworzysz mi przejście czy nie?!-Serena była u skraju cierpliwości
-Proszę-mruknęła Dama i otworzyła przejście do pokoju wspólnego Gryfonów.Serena natychmiast przelazła przez dziurę pod portretem i szybko skierowała się do swojego dormitorium
-Gdzie ona jest?-wysyczała kiedy tylko przekroczyła próg.W pokoju siedziała Lily z Kate gawędząc sobie wesoło.
-Kto?-zapytała O’Reilly,a w tej chwili do pokoju wpadła zdyszana(już drugi raz dzisiaj)Blair.
-Jezu,jak ja tak będę biegać to niedługo będę mieć lepszą formę niż…-urwała widząc mordercze spojrzenie swojej przyjaciółki
-No więc?-pośpieszyła ją Evans
-Dorcas-odpowiedziała mściwie mrużąc oczy
-Och jest na randce z..-Kate spojrzała przerażona na rudą
-Ach tak.-pokiwała głową dziewczyna i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami kierując się do Huncwotów.Tam oczywiście już panował nieziemski bałagan.Pomimo swojej niebotycznej złości Serena zdziwiła się jak w tak krótkim czasie można było zrobić tak duży bałagan.
-Co jest S?-zapytał Remus,który siedział na łóżku i coś czytał.Petera nie było w dormitorium,a Rogacz jak domyśliła się Serena musiał być  w łazience,gdyż dochodziły z niej bardzo znajome głosy pieśni,hymnu Chimer z Sheffield*.
-Gdzie Łapa i Peter?-zapytała stojąc przy drzwiach i opierając się o framugę
-Peter siedzi tam gdzie zawsze,czyli..
-w kuchni-dokończyła
-Owszem-posłał jej uśmiech-a Syriusz mówił coś o randce?
-Tak właśnie-z łazienki wyszedł Potter w samym ręczniku na biodrach-na randce z twoją przyjaciółką jak mniemam.
-z Dorcas?-domyśliła się
-No raczej nie z Lily-wyciągnął się a jego ręcznik delikatnie się poluzował-Oj przepraszam
-Och-uniosła lewą brew-dzięki.A kiedy poszli?
-Hmm..-zamyślił się Potter-Gdzieś około trzech godzin temu?
-A mówił kiedy przyjdzie?-zapytala siląc się na zdawkowy ton
-Coś wspominał,że trochę zabawią,jeśli wiesz co mam na myśli.A co cie to tak interesuje?-spojrzał na nią podejrzliwie
-A nic tak się pytam-uśmiechnęła się sztucznie,ale w glębi duszy poczuła jakby stado hipogryfów przemknęło po jej sercu-Dobra to ja lecę.
-Nie zostaniesz tro…-ale Van der Woodsen już tego nie słyszała bo wyszła z pokoju zanim ktos zdążył choćby mrugnąć.Usiadła na swoim ulubionym fotelu przy kominku,uprzednio wyrzucając z niego jakiegoś chłopca z drugiej klasy.Ten spojrzał na nią przerażony i razem ze swoim małym kolegom uciekli na drugi koniec pokoju.
-W takim razie poczekam na nich-mruknęła do siebie patrząc na zegarek-19;21.wygodnie rozciągnęła się na fotelu i przywołała zaklęciem czasopismo „Czarownica”,które zostawiła w pokoju.Chwie go kartkowała,kiedy przyszła do niej Blair i usiadła w fotelu obok
-I co?-zapytała moszcząc się wygodnie
-Są na RANDCE-zaakcentowała ostatni wyraz dobitnie
-Och-zmieszała się Waldorf-I co teraz?
-A jak myślisz?-zapytała z błyskiem w oku
-Zemsta?-domyśliła się słusznie.-Świetnie-Zatarła ręce z mściwą uciechą
-A ty co się tak cieszysz?
-Wiesz no ja nigdy jej nie lubiłam-wyjaśniła jej-a teraz będzie powód do tego żeby jej dopiec
-No tak-pokiwała głową-Ale nadal nie wierzę,że nasza mała,słodka Dorcas okazała się taka,taka…ugh!
-Ja zawsze wiedziałam,że ona ma coś pod skórą- pokiwała głową ze znawstwem
-A myślisz,że dziewczyny coś wiedziały?-przekręciła głowę
-Nie wiem-przyznała-Może Kate?Lily  raczej by jej to wybiła z głowy.
-Chyba masz racje.
-Dobra nie gadajmy o tym teraz-usiadła po turecku w fotelu-w sumie i tak jej go odbije.
-No pewnie-przyznała jej racje
-W końcu gdzie ona ma się do mnie?-zaśmiała się gorzko ,a Blair jej zawtórowała
-A teraz sobie tu na nich poczekam i urządzę Meadowes karczemną awanturę-zakończyła z miną tak podobną do miny Irytka,który szykował nowy kawał
-Ale oni mogą wrócić grubo po pólnocy-zauważyła
-No i co?-zmarszczyła brwi-Jak jestem zła to jej nie odpuszcze
-A jesteś?
-Bardzo
-Nie widać-stwierdzila z sarkazmem
-Staram się to ukryć-zaśmiała się,ale jej uśmiech nie obejmował oczu
-Idzie ci świetnie-popatrzyła po pokoju,gdzie wszyscy w wyśmienitych humorach przekomarzali się wesoło,czytali coś lub..
-Nie wierzę- Blair pokręciła głową z pogardą-Mary MacDonald się uczy!Jest niedziela!Czy ona zwariowała?Jutro zaczyna się semestr.Nie dzisiaj.Jutro!
-Ach tak-Serena jej nie słuchała.Patrzyła w ogień. Blair zauważyła taktownie,że jej przyjaciółka nie ma ochoty na pogaduchy i wyszła gdzieś  z Pokoju.Serena przypominała sobie zdarzenie z końca zeszłego roku szkolnego
Był późny czerwcowy wieczór.Właściwie noc.Na dworze dawno zrobiło się ciemno.Na niebie niebyło ani jednej chmurki to też księżyc oświetlał cały hogwart wraz z błoniami.Jego światło wpadało też do jednego z dormitorium położonego w wieży Gryffindoru.Mimo,iż była noc w dormitorium tym było całkowicie jasno.Światło z kilkunastu tuzinu świec skutecznie oświetlało cały pokój.Na podłodze w kółku siedziała 5 czwartoklasistek.Przyjaciółek. Obok nich stały poprzemycane z Hogsmeade butelki kremowego piwa.Większość była już dawno opróżniona.Dziewczyny były w wyśmienitych humorach. Co chwila śmiały się i opowiadały różne ciekawe wspomnienia z całego roku oraz gadały o chłopakach
-A pamiętacie co Potter wywinął na walentynki?-zaśmiała się gardłowo Dorcas
-O nie nie przypominaj mi-skrzywiła się Lily,a pozostałe dziewczyny wybuchnęły gromkim śmiechem-potem przez cały luty wszyscy śmiali się ze mnie
-To było słodkie-przyznała Serena-Ja ciągle pamiętam tą piosenkę
-I te skrzaty-dopowiedziała Blair
-Kurde Lily,dałabyś mu szanse-S przekręciła głowe-on tak się o ciebie stara!
-Jasne-wydęła policzki ruda-ale tylko wtedy gdy Filch umówi się z McGonagall!
-Hej-spojrzała wymownie w sufit-Ja się z nim przyjaźnie i wiesz co ci powiem?On ciągle o tobie gada.Mam już tego doyść.Umówiłabyś się raz i miałabyś spokój
-Właśnie-podłapała Blair-przecież widać,że on za tobą szaleje.To urocze.
-Skoro James Potter jest taki cudowny,to same się z nim umówcie-warknęła
-Nigdy w zyciu-krzyknęły zgodnie przyjaciółki
-No właśnie,więc koniec tematu-Ruda założyła ręce na piersiach-
-No ale-ciągnęła Kate-nie odmówisz mu tego,że jest baaardzo przystojny
-No pewnie-odpowiedziała z zapałem Dor
-W sumie jest jednym z najprzystojniejszych według szkolnej listy-zauważyła Waldorf-ale są lepsi
-Na przykład?-Ruda zaśmiała się
-No choćby Syriusz Black-odpowiedziała Kate
-Oni oboje.I Black i Potter,może i są przystojni,ale nie dość,że ciągle znęcają się nad słabszymi to są bardzo aroganccy-skrzywiła się nieznacznie
-Taa Black-mruknęła S z nieznacznym uśmiechem na twarzy
-A ty co się tak szczerzysz?-zapytała Dorcas
-I to w związku z BLACKIEM-spojrzała na nią z niedowierzaniem Kate
-No bo wiecie-zaczęła ze swoim pokrętnym uśmieszkiem-Syriusz Black to jest to
-Co?-zapytała głupio Lily,a Blair i Serena wymieniły porozumiewawcze spojrzenia
-A to-odpowiedziała za nią Waldorf-że S ma oko na Blacka
-Co?Żartujesz-wymknęło się Kate,awszystkie dziewczyny spojrzały na nią z niemałym zdziwieniem.Ona tylko zaśmiała się krótko
-No dajcie spokój-odgarnęła swoje lśniące włosy i upiła łyk kremowego piwa-Jest taaaki przystojny i wiecie bardzo inteligentny..wbrew pozorom.No i jest huncwotem,a to do czegoś zobowiązuje.Ma wielkie poczucie humoru i zawsze mnie rozbawia…Z resztą was też.-Wyciągnęła oskarżycielsko palec i pokiwała na nich
-No właśnie-klasnęła Blair w dłonie-będziecie parą następnego roku szkolnego.Już widzę to wszystko w kolejnym albumie
-No oczywiście jeśi nie macie nic przeciwko temu,ze to ja się wezmę za Łapę-powiedziała Serena z rozbawieniem bo oczywiście to było jasne,że nie mają nic przeciwko.
-Pewnie-pokiwała głową Dorcas otrząsając się z szoku-Oficjalnie jest twój
-No jasne-przytajnęła jej ze śmiechem Kate-pasujecie do siebie,co nie Lil?
-Jak pufek i chimera-powiedziała z przekąsem Ruda,za co dostała poduszką od Sereny.Ta odrzuciła ją do roześmianej dziewczyny,ale nie trafiła i dostało się Blair,której poduszka zniszczyła misterny kok.Tak oto zaczęła się najdłuższa bitwa poduszkowa jaką widział Hogwart.
             Serena otrząsnęła się,odgarnęła swoje jedwabiste włosy i siadła wyprostowana w fotelu.Pamięta to zdarzenie jakby to było wczoraj „Oficjalnie jest twój”. Serena  pomyślała o tym,ze Dorcas jest jędzą. Nie nie jędzą. Jest po prostu suką.Jak śmiała położyć na nim swoje brudne łapska.Jak śmiała go jej odebrać.Przecież powiedziała…Ach tak teraz widać ile dla niej znaczy przyjaźń.Ale to nie ważne. Teraz trzeba się skupić na niej.Nie na ich przyjaźni.Ona już nie istnieje.Oficjalnie dzisiaj,2 września 1975 roku przyjaźń Sereny Van Deer Woodsen i Dorcas Meadowes została zerwana z winy panny M.Dziewczyna westchnęła głęboko i spojrzała na ogień.Palenisko przygasało już.Rozejrzała się po pokoju.Nikogo nie było.Była sama.Spjrzała na zegar tykający głośno;była 23;56.Dosyć późno.Dużo czasu już minęło odkąd tu przyszła.Musiało jej się przysnąć.Siedziała jeszcze chwilę bębniąc palcami w blat stołu,gdy nagle usłyszała dźwięk odsuwanego obrazu,śmiechy i przed oczami stanęli jej Dorcas i Syriusz we własnej osobie
-Och Serena-dziewczyna zmieszała się wyraźnie i strzepnęła rękę Łapy,obejmującą ją w talii
-Cześć wam-uśmiechnęła się sztucznie-Gdzie to się było tak długo?
-A jak myślisz?-zaśmiał się Black z błyskiem w oku-Świece,kolacja,pokój życzeń.Nasuwa się jeden wniosek.
-Ach tak-spojrzała na czerwoną,nie wiadomo,czy ze strachu,czy wstydu Dorcas
-A ty czemu nie śpisz-oparł się o fotel obok niej i wyszczerzył zęby-Cierpisz na brak snu?
-Nie po prostu..-zawachała się-nie mam ochoty na spanie
-Rozumiem-pokiwał głową-To co drogie panie,ja się zbieram i lecę,bo Rogaś niecierpliwie czeka żebym mu zdał relację z naszej uroczej randki.
Mrugnął do Dorcas,która mimowolnie uśmiechnęła się uroczo,ale gdy zobaczyła minę Sereny, uśmiech jej zrzedł.Syriusz popatrzał dziwnie na dziewczyny,ale wzruszył tylko ramionami i podszedł do swojej dziewczyny,ucałował ją soczyście w usta,machnął na pożegnanie niczym lord,i udał się do swojego dormitorium w wyśmienitym humorze.
-Serena..-zaczęła Dorcas,kiedy usłyszala trzasnięcie drzwiami,ale dziewczyna jej przerwała machnięciem ręką
-Nie mów nic-zasyczala podnosząc się z fotela- gorzko tego pożałujesz Meadowes
-Serena-powiedziała błagalnym tonem cofając się-Ja..To nie tak..To po prostu było.. Jak grom z jasnego nieba!Ja..na wakacjach..zakochaliśmy się w sobie i..
-Och oszczędź sobie-żachnęła się i stanęła naprzeciw niej-Jak mogłaś być taka podła co? Byłyśmy przyjaciółkami Meadowes,ale po tym co zrobiłaś..
-To był przypadek!-wrzasnęła -Ja go kocham a on mnie!
-Och kocha cię-zaśmiała się z pogardą-Biedna mała Dorcas myśli że jest kochana,a tym czasem Syriuszek się bawi!
-Przestań-najeżyła się i zacisnęła pięści-Twoja zazdrość..
-Zazdrość?-wybuchnęła-Chyba jesteś nienormalna!O co mmiałabym być zazdrosna?O CIEBIE?
-Tak-zmrużyła oczy-Syriusz wolał mnie!Zakochał się we mnie nie w tobie!A czemu?Bo ja mam klasę w przeciwieństwie do..
Ale nie dokończyła bo Serena wymierzyła jej policzek
-Zamknij się-wywarczała wyglądając teraz jakby uciekła z Azkabanu-Nie mów nic.I pamiętaj.Miej się teraz na baczności szmato.Już nic nie będzie takie same.Poczekaj,a dowiesz się co to znaczy zadrzeć ze mną.
I wyszła z Pokoju Wspólnego Gryfonów zostawiając oniemiałą z szoku Dorcas.Dziewczyna stała jak wryta niedowierzając,że Serena właśnie uderzyła ją.Usiadła na oparciu fotela i obiecała sobie,że nie podda się bez walki,a co najważniejsze, nie rozstanie się z Syriuszem.
           

piątek, 29 sierpnia 2014

Chapter One-,,Niespodzinka w mostaci Koszmaru na jawie, cena dołączenia do elity...będzie tylko jedna ofiara, hmm...może niekoniecznie''

Ciemne chmury zebrały się nad całym miastem, a krople spadające z szarego morza sprawiały, że ten dzień wydawał się byc jeszcze smutniejszy. W dzień jak ten ludzie powinni próbowac chcociaż odrobinę go oświetlic swoją życzliwością do siebie nawzajem, jednak pewnemu rodzeństwu tkwiącemu razem na dworcu pogoda na dworze chyba udzieliła się atmosferze między nimi.
-Mogłabyś przestac czytac już te marne listy od przyjaciółeczek, oprzytomniec i skupic się na swojej podrózy do szkoły, proszę.-przemówił błagalnym tonem Derek Waldorf, kiedy usłyszał jak jego siostra śmieję się z treści tego co przeczytała w liście.
-Dobrze, skoro tak bardzo ci to przeszkadza.-jego siostra odrzekła z nutką zmęczenia w głosie.'
-Po prostu liczę na bardziej profesjonalne zachowanie z twojej strony, o ile wiem to zaczynasz powoli dojrzewac.-tok mówienia panicza Waldorf'a przypominał rozmowę z dwunastoletnią dziewczynką, która prosi o tabliczkę czekolady podczas wizyty u dentysty.
-D naprawdę nie mam ochoty na kłótnię, czy możemy chociaż ostatnie minuty razem spędzic bez żadnych sprzeczek-zabłagała Blair.
-Jeśli tak ci na tym zależy.-westchnął chłopak. Przyglądał się siostrzę, która siedziała na swoich walizkach znowu wracając do czytania listu. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, kiedy przejechała po nim wzrokiem. Co jakiś czas brunetka dawała znac o swoich szpilkach od louboutin'a, wystukując nimi jakiś rytm w wypolerowaną podłogę. Derek'a zaczęło irytowac zachowanie B i zdawało się, że zaraz wybuchnie razem z jego wielkim gniewem, który tłumi w sobie od początku kłopotów jego młodszej siostrzyczki, mające korzenie w minionym roku szkolnym.
-Do cholery Blair czy jesteś w stanie chociaż na mnie spojrzec i przez chwilę przeprowadzic normalną romowę!?-wrzasnął na cały dworzec, zwracając uwagę przypadkowych ludzi, ale także jego małej Waldorf.
-Przecież patrzę, o co ci chodzi?-podniosła głos brunetka.-Odkąd tu jesteśmy tylko na mnie wrzeszczysz! To ty nie potrafisz poprowadzic normalnie konwersacji. Nawet nie wiesz jak ją się powinno prowadzic! Zacznijmy od tego, że musiałbyś byc uprzejmy.-wyrzuciła mu prosto w twarz z pogardą na niego patrząc.
-Dajj spokój, nie pouczaj mnie jak powinnienem rozmawiac z siostrą.-odpowiedział z kpiną.-Po za tym dobrze wiesz o czym mam zamiar z tobą rozmawiac i to nie ma nic wspólnego z uprzejmością.-jego przerażający ton głosu sprawił, że niezniszczalna Blair Waldorf wydawała się byc zaniepokojona. Z obawą czekała aż jej starszy brat będzie kontynułował swój monolog. -W tym roku masz się trzymac z dala od kłopotów, a zwłaszcza z dala od chłopaków z kłopotami. Już na wstępie mogę cię ostrzec, że dowiem się o wszsystkim co będziesz wyczyniac w Hogwarcie. Dowiem się co robisz każdego dnia, o czym jest każda twoja przeprowadzona rozmowa i wszystko z czym masz do czynienia.-Blair czuła się nieco zastraszona przez swojego brata, ale nie chciała okazac skruchy, więc grała dalej w jego grę.
-A niby skąd ty się o tym dowiesz?-zapytała z zniesmaczoną miną.-Chyba nie zamierzasz wszędzie za mną chodzic jak jakiś stalker.-zakpiła sobie.
-Mówię poważnie B to dla twojego dobra. Jeśli nie spełnisz moich wymagań, wtedy w natychmiastowym tempie prosto z Hogwartu wracasz do domu. Nie żartuję!-zdecydowany ton rozbrzmiał w jego głosie.
-A kim ty jesteś, żeby o tym decydowac? Moją matką?-roześmiała się.
-Nie, ale ona zgodzi się ze wszytskim co jej powiem.Jestem o tym przekonany. Po za tym twoje relacje z Mrs.Franco mają byc jak na nauczyciela i uczennice przystało, jeśli nie...cała szkoła dowie się o tym co się wydarzyło w tamtym roku.-zagroził chłopak, tymi słowami na pewno sprawił, że Waldorf zaczęła się go obawiac, ale także stracił cały szacunek jakim darzyła go siostra.
-Niee..nie zrobiłbyś tego! Nawet na ciebie to za dużo.-przełknęła głośno ślinę.
-Niektóre sytuacje wymagają natychmiastowych działań.-w kącikach oczu Blair zaczęły zbierac się łzy, a to nie codzienny widok, ale ta królowa nigdy nie pozwoli im wypłynąc.
-Więc dobrze zrób to! Ale wiedz jedno....-zbliżyła się do Dereka.-może i jesteśmy spokrewnieni, ale już na pewno nie jesteśmy rodzeństwem.-te słowa w wykonaniu B były tak gorzkie, że nawet sam diabeł zaniemówił.
-Blair!!!-nagle ''słodkie pożegnanie'' rodzeństwa przerwał krzyk Sereny Van Der Woodsen. Ciekawe czy to bardziej wybawienie od niekomfortowej rozmowy, czy raczej brak szans na pogodzenie się przed wyjazdem...jedno jest pewne teraz cała uwaga tej dwójki skupia się tylko na niej.
-A teraz wybacz, ale muszę przywitac się z przyjaciółką.-odparła Princess B wycierając łzy spływające po policzkach. Poczym rzuciła się w stronę biegnącej przyjaciółki.-Serene!!! Tęskniłam tak bardzo!!-dwie przyjaciółki wtuliły się w siebie, zasypując siebie tysiącem pytań o przeróżne rzeczy. Derek mógł się tylko przyglądac i łkac nad tym, że nie ma takich dobrych kontaktów ze swoją siostrą jak Serena...a może na odwrót.
S z wielkim uśmiechem na ustach przywitała się z bratem swojej najlepszej przyjaciółki.
-Hej Serena, jak się masz?-zapytał składając na jej policzku całus.
-Świetnie, a ty?- odpowiedziała uroczo, na co D pokiwał tylko głową.
-S możemy już iśc? Mam wszystkie walizki.-powiedziała z zniecierpliwościa Blair, odgarniając swoje długie włosy o kasztanowym odcieniu.
-Tak jasne chodźmy.-ruszyły w stronę peronu 9i3/4 wygladając przy tym jak gwiazdy Hollywood. Perfekcyjny wygląd, najlepsze ubrania, idealne fryzury, imponujące dodatki-to cały sekret Blair i Serene. Niby nie wiele, ale nie każdy ma takie wyczucie stylu jak one.
-Nie pożegnasz się ze swoim braciszkiem?-Derek zwrócił się do Blair, kiedy ta było już gotowa jak najszybciej go opuścic. Ze sztucznym uśmiechem przytuliła się do niego.
-Pamiętaj o tym co ci mówiłem.-szepnął na jej ucho, poczym ucałował jej policzek. Na twarzy dziewczyny malowało się obrzydzenie. Bez słowa złapała swoją przyjaciółkę poddepo i zaczęły od razu zasypywac się nowymi plotkami śmiejąc się przy tym na cały dworzec . Derek zastanawiał się czy nie przesadził trochę podczas rozmowy z siostrą, ale nawet jeśli na przeprosiny było już o wiele zapóźno...jedyne co mu pozostało to przyglądac się, oddalającym się louboutiną Blair Waldorf.

***
Blair i Serena z wesołych uśmiechem weszły do swojego przedziału w pociągu zmierzającego do Hogwartu. Rozmawiały przez chwilę o zupełnie nie istotnych rzeczach, a później o najistotniejszych i tak wkółko. Czekały na reszte swoich przyjaciółek Kate, Dorcas i Lily, dziewczyny wszytskie w pięc były ze sobą bardzo blisko, mówiły sobie o wszystkim, z niczym się nieukrywały, ale dzisiejszego dnia atmosfera w ich przedziale była dziwna...jak by każda z nich miała coś na sumieniu, coś co ukrywała przed każdą z dziewczyn. Po kilku minut weszła trójka przyjaciółek od razu wszystkie po koleji zaczęły się ściskac z Sereną i Blair. Jakieś dwadzieścia minut zeszło im na mówienie o tym jakto za sobą tęskniły o jak kazda z nich się zmieniła przez te dwa miesięce.
-Jak spędziłaś wakcję Kate, wybralaś się gdzieś z mamą?-zapytała z uśmeichem Serena.
-Nie, w sumie nie. Tylko na tydzień byłyśmy u babcii, niestety nawet ojciec nie zaszczycił mnie przez tydzień swoją obecnością, wiec postanowiłam, że ja nie będę pierwszą, która się do niego wybierze. -posmutniała blondynka.
-Byłaś tylko u babci? W takim razie skąd ta opalenizna?-zaśmiała się Blair, odwracając wzrok od magazynu, który właśnie czytała.
-Co? Jaka tam opalenizna...w ogródku babcii nie co opalałam się...-odpowiedziała ze stresem w głosie, jąkając sie jak mała dziewczynka przy odpowiedzi w szkole. Waldorf dziwnie przewróciła oczami i opadła bardziej na siedzenie wracając wzrokiem do czytania.
-A gdzie nasza królowa B była w wakację?- zapytała Lily, żeby przerwac niezręczną ciszę.
-Ohh...gdybym tylko mogła wsyztsko opowiedziec w godzinę, ale nie zrobię tego.-zażartowała brunetka.
-No dawaj, nie dręcz nas..-zajęczała Dorcas.
-Niby to co wydarzy się na wakacjach zostaje na wakcja, ale...wam mogę powiedziec!-krzykła uradowana, wywołując podekscytowanie dziewczyn w przedziale. B zaczęła opowiadac o najpiękniejszych wakacjach jakie, keidykolwiek spędziła. W skrócie mówiła o Bułgarii, słońcu, piasku, morzu, chłopakach, klubach, imprezach, imprezach na plaży, tysiącu zgonach przyjaciół...ii wiecej reszte lepiej zachowac dla siebie. Później Serena zaczęła opowiadac o swoich przezyciach w to lato, później przyszedł czas na Lily...a Dorcas siedziała cicho przez cały czas, dopóki Blair nie zaczęła się interesowac tym brakiem chwalenia się z jej strony.
-A ty D, czemu siedzisz tak cicho? Pochwal się gdzie ty byłaś.-przebiegły uśmiech Waldorf zagościł na jej ustach.
-W sumie... byłam z rodzicami w Cancun, cóż było absolutnie cudownie...-ciągła Meadowles opowiadając o swoich niesamowitych wspomnieniach, ale B ciągle miała wrażenie, że dziewczyna wymyśla je na poczekaniu. Było troszkę w tym prawdy, bo po 5 minutach opowieści czarnowłosa sama zaczęła się po mału głubic w tym co mówi.
-To w końcu to był Bonkers, czy Bijou'rs?-dopytywała sie wścibsko brunetka o nazwę klubu, wktóym podobno była Dorcas.
-Umm..Bonkers.-próbowała odpowiedziec w 100% pewnością.
-Na pewno ? Wcześniej mówiłaś, że to był Bijou'rs?-zauwazyła Serena.
-Tak, najwidoczniej coś mi się pomyliło...-odpowiedz D nagle przerwał wielki krzyk rozprzestrzaniający się po pomieszczeniu. Do przedziału wparowali Huncwoci. Od razu zrobiło się wielkie zamieszanie, wszyscy mówili razem.
James Potter jak zwykle próbował wyrwac Lily Evans, na jego zabójcze teksty. Oczywiście wszyscy się ze sobą powitali, ale tym razem coś było innaczej. Tak jakby Syriusz Black zwracał uwagę jedynie na Dorcas Meadowles, co nie uszło uwadzę Serene. Nie dośc, że najpierw pocałował ją czule w policzek.. to jeszcze szeptał jej coś na ucho, co wywołało u niej śmiech, ale ona próbowała udawac niewzruszoną . S gdyby moga zabijac spojrzeniem, ta dwójka na pewno leżała by już martwa. Brunetka o kręconych włosach zadawała sobie tylko jedno teraz pytanie ; O co kurwa z tą dwójką chodzi? Jeszcze kiedy wyjeżdzali dwa miesiące temu nie byli ze sobą tak blisko.
Jednak Huncwoci nie zagościli w przedziale dziewczyn zbyt długo, bo chwilę później wsyzscy zostali wygonieni przez wściekłą Evans.
-I tak wiem, że mnie kochasz!- to ostatnie co krzyknął do rudej dziewczyny, przed tym jak cała czwórka wyszła.
Lily natychmiast zaczęła narzekac na James'a, Dorcas zaczęła go bronic, Kate poprostu słuchała, Blair wtórowała L, mówiąc, że powinna uważac trudną do zdobycia, a Serena...Serena po prostu nadal nie potrafiła odgadnąc jakto się stało, że Dorcas i Syriusz wyglądali jakby ze sobą flirtowali, przecież on był jej i D dobrze o tym wiedziała.
***
Kiedy za oknem wydawał się już dobiegac wieczór, a przyjaciółki z naszego ulubionego przedziału wydawały się już spac...ahh tak dwie z nich nawet nie chciały zmrużyc oka.
-Coś cię gnębi Serena?-zapytała z troską Blair.-Od czasu, kiedy huncwoci wyszli stąd, wydajesz się byc taka nieobecna, zamyślona...-B patrzała na swoją przyjaciółkę próbując dowiedziec się co tak zaprząta głowę S.
-Widziałaś to jak Syriusz przywitał się z Dorcas-szepnęła do niej dziewczyna, tak żeby miec pewnośc, że nikt tego nie usłyszy.
-A więc chodzi o Black'a!-zaśmiała się głośno.
-Ciszej, nie chce, żeby nikt nas usłyszał.-powiedziała S spoglądając na swoje przyjaciółki, które już spały.
-Okey, okey...więc powiedz jeszcze raz co cię trapi.-uśmechnęła się uroczo Waldorf, myśląc, że to poprostu kolejny objaw zazdrości Sereny, a nie coś naprawdę wartego aż takiego przejęcia.
-Więc mam wrażenie, że nasza kochana D i Syriusz są jakoś bliżej niż ostatnio, kiedy wyjeżdzaliśmy.-u kręconowłosej można było usłyszec zmartwienie. -Widziałaś jak ją pocałował w policzek, tak naprawdę jakiś centymetr od ust, po za tym szeptał do niej na ucho...tak jakby go pociągała w jakiś sposób. A w tym roku to ja chciałam zdobyc jego serce, nie patrzec jak on podrywa moją przyjaciółkę.-B widząc jak w oczach swojej najlepszej przyjaciółki pojawiają się łzy, przytuliła ją mocno.
-Nie martw się, nawet jeśli ona by mu się podobała, to i tak ona by tobie tego nie zrobiła, wie jak za nim szalejesz.-pocieszała ją.
-Tak, ale ona wyglądała jakby się jej to odpowiadało. Jeszcze się tak zastanawiam jak to się stało, że się tak świetnie teraz dogadują, ona przecież nie przepadało za Huncwotami, zawsze narzekała na nich i mówiła Lily, że James nie jest dobrym kandydatem na chłopaka, a teraz nagle go broni.-żaliła się dalej S. Mimo, że Blair było żal Sereny i teraz rozumiała dlaczego tak się tym przjęła, cieszyła się, że w końcu ktoś oprócz niej dostrzega, że panna D wcale nie jest taka święta. Pewnie gdby chodziło o Kate albo Lily, broniła by je, ale chodziło o Dorcas, którą skrycie darzyła wielką nienawiścią.
-Może spotkali się jakoś w wakację i wtedy się bardziej zaprzyjaźnili.-domyślała się Queen B.
-Wchodziłoby to w grę, gdyby nie to, że D spędziła całe lato z rodzicami w Cancun.-odparła.
-No to może Syriusz też tam był?-zapytała, ale S tylko zaprzeczyła głową.
-Wątpie.-pociągnęła nosem, nie dając byc słabą. Van Der Woodsen była zawsze taka wesoła i pogodna, kiedy już na prawdę się smuciła to naprawdę z ważnych dla niej powodów. Jednak nawet wtedy nie pozwalała, żeby jej słabośc wyszła na jaw.
-Istnieją dwie opcję, albo Syriusz pojechał do Cancun i tak razem z D zaciśniali więzi, lub to Dorcas nigdzie nie była i spędzała czas z Blackiem w rodzinnym mieście.-zaświergotała Blair, próbując ukryc radośc, że właśnie możliwe jest, że znalazła haczyk na jej frenemis. -W każdym bądz razie nie przejmuj się tym, załatwię to.
-Może po prostu powinnam z nią pogadac, a nie wymyślac jakieś najgorsze scenariusze.-dziewczynie zaczęło wracac racjonalne myślenie.-A ty B wiesz, że cię kocham,ale powinnaś znaleźc sobie inną ofiarę twojego spiskowania, a nie jedną z twoich przyjaciółek. Domyśliłam się, że za nią nie przepadasz, ale ona jest naprawdę wspaniałą osobą i na pewno ta sprawa z Syriuszem się wyjaśni.-uśmiechnęła się kręconowłosa.
-Ale teraz próbujesz przekonac mnie do niej, czy samą siebie?-odpowiedziała nieco kpiącym tonem.
-Ohh Blair, po prostu zostaw tą sprawę. Odpuśc naprawdę!-odwarknęła.
-Okey, okey. Obiecuje się, że nie będę węszyc w jej relacją z Blakiem.-uśmiechnęła się przebiegle B, bo przecież wcale nie musiała niszczyc D przez zaglądanie w jej życie towarzyskie są jeszcze inne ważne sekrety do ukrycia.
***
-Chciałbym powiedzieć wam kilka słów,ale tego nie zrobię.Powiem tylko jedno;Smacznego!-zaczął Dumbledore na początku uczty.Rozległy się śmiechy,a oto na 5 długich stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy.Począwszy od pieczonych ziemniaczków,idąc przez kotlety jagnięce a kończąc na puddingu Yorkshire.Kiedy najedli się ich talerze zalśniły czystością,a na stołach pojawiły się wyśmienite desery.

B przez całą ucztę ani razu nie spojrzała w stronę stołu nauczycieli, bała się zobaczenia JEGO...po tak długiej przerwie. Bała się, że uczucia jakie żywiła do niego w tamtym roku odrzyją, a przecież własnie teraz chciala o tym wszystkim zapomniec. Niestety tego wieczoru wydawało się byc to nie możliwe. Podczas, gdy ona dubała widelcem w swoim talerzu, czuła na sobie spojrzenia większości uczniów. Mało tego...miała wrażenie, że wszyscy teraz o niej mówią. Rozejrzała się dookoła, kiedy wyłapywała spojrzenia niektórych uczniów, którzy jej się przyglądali i najwyraźniej o niej rozmawiali, oni od razu wracali do swoich talerzy.
-Serene, o co chodzi? Dlaczego czuję, że każdy o mnie gada?-szepnęła na ucho swojej najlepszej przyjaciółce.
-Wydaję ci się, może po prostu dostrzegli, że używasz nowej odrzywki do włosów.-zażartowała blondynka.
-Haha bardzo śmieszne.-Blair udawała śmiech.-Rozejrzyj się o co im może chodzi?!-brunetka podniosła nieco głos. Serena rzeczywiście zauważyła, że większośc osób zaczęło przyglądac się jej przyjaciółce, kiedy tak przejeżdzała wzrokiem po uczniach, zatrzymała się na jednym. To był Fredward Benson. Obejmował czule swoją dziewczynę Lydię, popijał sok z dynii i nie spuszczał z niej wzroku. Jakąś minutę po prostu patrzyli na siebie, zapominając o wszytskim dookoła. Nagle Blair pstrykła swoimi palcami przed twarzą Van Der Woodsen, żeby wybudzic ją z transu.
-S czemu się tak przyglądzasz? Widzisz miałam rację wszyscy się gapią!-zmarszczyła czoło w zastanowieniu dlaczego, poczym przyłożyła szklankę z sokiem do ust.-Hmm...może mam coś z włosami.-zaczęła gładzic się po włosach, odkładając gwałtownie szklankę.
-Nie, wyglądasz wspaniale B. Nie przejmuj się pewnie po prostu patrzą na twoją opaleniznę.-uspokajała przyjaciółkę.
-Tak pewnie zastanawiają się, czy jest naturalna.-przewróciła oczami.-Na wasze szczęście jest!-podniosła głos zwracając uwagę większości osób nPo zakończeniu Ceremonii Przydziału Dumbledore wstał.

-Spokojnie!-S zatkała usta Blair dłonią, żeby ta nienarobiła sobie większego wstydu. Przeprosiła bezdźwięcznie Dumberdora, który z zaniepokojeniem przyglądał się przyjaciółkom.-Musisz się troszkę opanowac.-powiedziała z uśmiechem.
-Jest już okey, w końcu rozumiem to zainteresowanie moją....-zaczęła z radością w głosie.
-Blair dlaczego nam nie powiedziałaś, że twój brat w tym roku będzie nas uczył obrony?-zwróciła się do niej zafascynowaniem w oczach Kate.
-Co?! Musicie sobie ze mnie żartowac!-krzykła Blair, podnosząc się z siedzenia i patrząc wprost na swojego brata, który rzeczwiście siedział przy stole obok ...., a teraz również jego, jak i wzrok wszytskich innych był zwrócony własnie na nią. Uśmiechnij się B wszyscy na ciebie patrzą.
Waldorf uśmiechnęła się zakłopotaniem, ale próbowała wyratowac się z tej kompromitującej sytuacji.
-Dobry wieczór, nazywam się Blair Waldorf.-oblizała zakłopotanie wargę, poczym wzięła ją po między zęby zastanawiając się jak wyjśc z tej sytuacji z twarzą. -I chciałabym was serdecznie powitac w nowym roku szkolnym , pogratulowac nowym uczniom przyjęcia do domów oraz oczywiście powiedziec, że nie mogę się doczekac przemowy naszego ulubionego Dyrektora.-ciągła dalej przez zęby,. -No więc to by było na tyle, usiąde już.-uśmiechnęła się swoim fałszywym uśmiechem, siadając z olbrzymią gracją, zarzucaąc swoje długie, kasztanowe wlosy za ramię. -Rzecz jasna możecie już zacząc klaskac.-odezwała się, kiedy była już na swoim siedzeniu, a wszyscy nadal się w nią wpatrywali.
Nagle nastała głucha cisza i w następnym momencie ktoś przerwał ją klaskaniem, co sprawiło, że wszyscy zaczęli klaskac, a nawet gwizdac i wiwatowac, bo w końcu skoro sławna Blair Waldorf miała iśc na dno już pierwszego dnia to wszyscy razem z nią. B tylko uśmiechnęła się uroczo tak jakby właśnie osiągnęła swój zamierzony cel.
-Dobrze, dziękujemy bardzo Pani Waldorf za jej miłe słowa, a teraz wszyscy bez wyjątków wracają do posiłku.-powiedział Dumbeldor.
-Co to miało byc?-zapytała Dorcas, próbując przekrzyc hałas.
-Nie wiem spanikowałam , ale nieźle się wybroniłam.-rzekła z rozbawieniem brunetka, na co S jej zawtórowała i objeła ramieniem przytulając.-Uwielbiają mnie, zazdrościsz?-uśmiechnęła się fałszywie do Dorcas, kiedy już wyprostowała się na siedzeniu.
-Nie gdzieżby...
-Dobrze, dziękujemy bardzo Pani Waldorf za jej miłe słowa, a teraz wszyscy bez wyjątków wracają do posiłku.-przerwał Dumberdore udając, że sytuacja z Blair go nie rozbawiła, ale jak tu nie poczuc wielkiem charyzmy drobnej dziewczyny.
-Tym razem ci się udało B.-puściła jej oczko Kate, przerywając tym D. Meadowles zrobiła dziwną minę odrzutka i ze smutkniem patrzała jak trójka dziewczyn rozmawia na jakiś temat śmiejąc się przy tym donośnie. Czarnowłosa już wcześniej czuła się odrzucana przez Blair, tak jakby ta wcale nie chciala się z nią przyjaźnic. Jedynie do niej z grona przyjaciółek brązoowoka rzucała chamskie odzywki i jakby ironicznie z niej żartowała...ale Dorcas zaczynała się zastanawiac, czy wsyztskie te straszne rzeczy, które dziewczyna mówiła w żartach tak naprawdę były tylko żartem.
-Wszystko w porządku? -zaniepokoiła się Lily, ale czrnowłosa pięknośc tylko uśmiechnęła się kiwając głową. W końcu pomyślała o najgorszym..co jeśli Waldorf domyśla się tego co ją łączy z Black'iem?
Po kolacji Dyrektor ponownie wstał i rozłożył ręce uśmiechając się życzliwie znad okularów-półówek,a wszystkie rozmowy natychmiast ucichły.
-Teraz kiedy wszyscy już są pełni i radośni nadszedł czas na moją mowę którą,męczę was co roku. Na początek chciałbym powitać z więlką radością nowych uczniów i przywitać tych starszych.Czeka was kolejny rok pełen edukacji,ale właśnie po to są szkoły!Oczywiście Pan Filch prosił mnie żebym przekazał wam,że pomiędzy lekcjami,na korytarzach nie wolno się pojedynkować.Na drzwiach w jego gabinecie wywieszona jest też lista przedmiotów,które są zakazane.Jeżeli chcielibyście się z nią zapoznać…a na pewno bardzo chcecie to nie krępujcie się.
Spojrzał rozbawiony za uczniów tymi swoimi niebieskimi przenikliwymi oczami.Niech młodsi uczniowie wiedzą również że wstęp do zakazanego Lasu jest absolutnie zabroniony,ale warto żeby przypomnieć o tym również kilku starszym.
I spojrzał surowo na szczerzących się Huncwotów,ale również i na Serena,która zrobiła minę do chłopaków.
-W tym roku-ciągnął dalej Dumbledore-zajdzie jedna zmiana w gronie pedagogicznym. Nasz profesor Williams,odszedł na emeryturę i teraz jego stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią,zajmie Derek Waldorf.Niektórzy pamiętać go będą jeszcze z Hogwartu,ale bez obaw nie będzie wam dawał „forów”.No,a teraz zmykajcie do Dormitoriów,gdzie czekają na was ciepłe łóżka,bo na pewno wszyscy jesteście zmęczeni.Dobranoc!
***

Lady B zajmowała się rozwieszniem informacji na temat zgłoszeń do jej elity, a raczej nadzorowała pracę jej koleżanek. Miała nadzieję, że w tym roku panny, które chcą byc takie jak ona zaskoczą ją czymś pozytywnym i zasłużą by aż do samego końca jej ''służyc''. Powstaje pytanie czy w tym roku Blair naprawdę uda się z Hogwartu uczynic dwór królowej Waldorf . Jeśli naprawde chcę, żeby się udało powinna zaprzestac szukania większej iliości poddanych, a skupic się na poszukiwaniu króla. Każdej królowej potrzebny jest król innaczej nikt nie będzie słuchac jej rządów, wszyscy o tym wiemy, a już w szczególności Princess B.
-Penelope, ta ulotka nieco bardziej w prawo!-rozkazała nieco zirytowana brunetka.-Penelope, czy to jest dla ciebie prawo?! Ostatni raz powtarzam, że ma byc idealnie na środku!-wrzasnęła B wzbudzając tym samych poczucie strachu brązowookiej przyjaciółki.
-Czy tak jest dobrze?-zapytała P z przerażeniem w głosie, czekając na opinię jej wladczyni.
-Przeciętnie, ale może byc.-skomentowała. -Kenza! Ogłoszenia, policz mi je.-pstryknęła na dziewczynę o wchodniej urodzie. Ta natomiast szybko do niej pobiegła podliczając kartki. K w pośpiechu rozerwała jedną z nich.
-Umm...było 8, ale teraz jest...-jąkała się.
-Dzięki tobie mamy siedem!-zły humor zawładną Blair.-Marne siedem! O tych wyborach ma się dowiedziec cała szkoła, a nie malutki dziedziniec, na którym 1/3 zwraca uwagę na wywieszone ogłoszenia, co ty sobie myślałaś, kiedy je pisałaś??!!-sciszyła nieco ton swojego głosu, ale to wcale nie świadczyło o tym, że B przeszło, wręcz przeciwnie. -Kenza nie pokazuj mi się już dzisiaj na oczy, jeśli cię zobaczę, będę musiała przyjąc dwie dziewczyny, a jedna z pewnością godnie zajmię twoje miejsce.-powiedziała z ironiczynym uśmiechem.
-Oczywiście, rozumiem.-odrzekla dziewczyna spuszczając głowę. Swoją drogą wyglądała jak skarcony szczeniaczek, ale Waldorf wyraźnie podobało się to, że ma taką władzę.
-Jessica masz szansę się wykazac.-Princess B zwróciła się do blondynki podajac jej kartki.-do 12 godziny mam miec wywieszonę po całej szkole co najmniej 20 ulotek, nie żartuje.-tłumaczyła dziewczynie jak czteroletniemu dziecku.
-Wierzę, że mimo twojego małego móźdzku zrozumiesz co do ciebie mówię i poradzisz sobie.-kontynułowała.
-Obiecuje, nie zawieśc.-odparła z radością J i wbiegła prędko do budynku. Queen B obróciła się podziwiając ulotkę, która była już wywieszona. Był to jeden z najważniejszych dni w roku dla Blair, gdyż każdero roku właśnie dzisiaj przypadał dzień, kiedy wybierała dziewczynę, która będzie miała zaszczyt dołączyc do jej świty. Niby wydaję się to byc proste, ale to nie może byc byle kto, to musi byc ktos kto będzie się wyróżniac na tyle, że jego królowa będzie w stanie zapamiętac jej imię. Uwierzcie to nie jest proste zadanie.
-Ohh...Penelope o 13 wszystko się zacznię i zobaczymy kto tym razem będzie reprezentowac naszą świtę Hogwartu..-powiedziała z wielkim uśmiechem i poklepała kolezankę po ramieniu odchodząc.
***
Blair przechadzała się po dziedzincu czekając z wiadomościami od Jessicy, aż tu nagle jej oczom ukazał się jej ukochany przyjaciel. Nate Archibald, z którym jest zaręczona od dzieciństwa. Nie są jeszcze razem, ale brunetka jest gotowa, żeby w przyszłości spełnic wolę rodziców. Przyszłośc jaką zaplanowali jej rodzice całkowicie jej odpowiada w końcu jest zauroczona w nim od kąd zaczęła się interesowac płócią przeciwną, ale jemu chyba niezbyt odpowiada takie życie...
-Nate!-krzyknęła w jego stronę, machając radośnie dłonią.
-Blair!-Archibald na widok dziewczyny od razu się uśmiechnął ukazując rząd białych zębów. B podbiegła do niego rzucając się mu w ramiona. Tkwiąc w tym uścisku Waldorf czuła się bezpiecznie, jakby właśnie przy nim było jej miejsce. -Tęskniłem za tobą.-powiedział tuląc ją mocniej.
-Ja za tobą bardziej.-uśmiechnęła się do niego promiennie, gdy już się od siebie oderwali.-Nie widzięliśmy się przez całe lato, jak minęły twoje wakację?-zapytała uważnie się mu przygladając.
-Umm..no wiesz nic specjalnego, jeden tydzień poświęcony w zupełności rodzinnie i towaarzyszeniu rodzicom na ich nudnych bankietach, a później miesiąc imprezowania z Chuck'iem w Philadelphii.-odparł.
-Więc na pewno miałeś dużo zabawy.-zainteresowała się brunetka, a w jej głosie można było wyczuc pewną obawę.
-Cóż na nudę nie mogłem narzekac.-zażartował Nate, sprawiając tym, że B jeszcze bardziej rozpromieniała.-A co z tobą? Dobrze się bawiłaś w te wakację?-zapytał.
-Tak, jeśli moźna dobrze się bawic w towarzystwie swojego brata, który wydaję się wszędzie za tobą chodzic...i to nawet teraz, kiedy zaczęła się szkoła.-ironia Princess B w głosie była bardziej wyczuwalna z co raz to nowym wypowiedzianym słowem.
-Boże naprawdę ci współczuję, zreszą zabawna historia z tym, że o niczym nie wiedziałaś.-N popatrzał na swoją przyszłą narzeczoną z politowaniem.
-Taa...a tak właściwie skąd wiesz, że nic o tym nie wiem?-zdziwiła się dziewczyna, która w głębi duszy miała nadzieję, że jej brat się opamięta i skończy tą gierkę, w którą właśnie się bawi i co gorsza wciąga w nią jej przyjaciół.
-Jakoś tak się złożyło, że rozmawiałem z nim dzisiaj.-wytłumaczył Nate.-W zasadzie wypytywał o ciebie...ogółem był jakiś dziwny. Chciał, żebym miał na ciebie oko i informował go, gdyby działo się coś niepokojącego. Masz jakieś kłopoty?-zmartwiony głos Archibalda zdawał się zrobic większe wrażenie na Blair, niż to, że jej własny brat zamierza trzymac ją na krótkiej smyczy. Tak krótkiej, że plan zniszczenia Dorcas może wogóle nie dojśc do 1 fazy.
-Nie, nie nawet jeśli dałabym sobie radę...
-W to nie wątpie-skomentował rozbawionym głosem, przypominając sobie jaką intrygantką jest Queen B.
-Ta czasem potrafię przesadzic, ale wracajac do rozmowy myślę, że Derek jest po prostu zbyt nadopiekuńczy, zwłaszcza po sprawie, która wydarzyła się rok temu...ale to też zupełnie inna długa historia.-dziewczyna posmutniała na myśl o zdarzeniach zeszłego roku.
-Przepraszam Blair, ale teraz muszę już leciec, ale gdybyś chciała pogadac czy coś w tym stylu, wiesz gdzie mnie znaleźc.-pocałował czule w czoło swoją przyjaciółkę, poczym odchodząc puścił do niej oczko.
Queen B przygryzła seksownie swoją wargę próbując ukryc wielki rosnący wciąż uśmiech na jej twarzy. Po jej całym ciele przeszły przyjemne dreszcze. Musiała przetrawic to co właśnie się stało, więc panna Waldorf stała po prostu nieruchomo uśmiechając się głupio do samej siebie. Po jakiejś minucie przyzwyczaiła się do ciepła, które ogarniało całe jej ciało o kontynułowała swoją przechdzkę, ale kolejna znajoma twarz zwróciła jej uwaga. Tym razem Blair Waldorf nie ma w planach tylko się przywitac, ale także dopracowac swój podstęp na Dorcas wraz ze swoim odwiecznym sojusznikiem w sprawach spisku.
Brązowooka podeszła do grupki chłopców, ale tylko z jednym miała zamiar uknuc plan, który pogrąży całkowicie jej ''ukochaną przyjaciółkę'' D.
-Proszę, proszę..kogo to moje oczy widzą-na twarzy Blair pojawił się radośny uśmiech-Chuck Bass!
-Mi ciebie też miło widziec Waldorf-młodzieniec podszedł do dziewczyny i przyjacielsko ucałował jej policzek.-Widzę po twoim dzisiejszym nastroju, że coś knujesz.-jego prawy kącik ust powędrował ku górę.-Kto tym razem ucierpi?
-Ohh znasz mnie lepiej niż inni..-westchnęła B.-To ma byc Dorcas, jedna z moich kochanych przyjaciółek...-brunetka uniosła ręcę w górę i zrobiła cudzysłów, by jeszcze bardziej podkreślic swój sarkazm.
-Jak ja uwielbiam takie konflikty, jednego dnia przyjaciółki, następnego obie skaczą sobie do gardeł-z rozbawieniem odrzekł poetycko Chuck.-Więc jaki masz plan?-zainteresował się.
-Właściwie, jeszcze go nie wymyśliłam, ale mam zamiar znaleźc na nią coś co całkowicie by ją pogrożyło w oczach innych. Chcę, żeby straciła swoją dobrą opinię wiecznie grzecznej i porządnej dziewczyny. Liczyłam w tym momencie, że użyjesz swoich umiejętności spiskowania i podpowiesz mi kilka swoich pomysł.-Waldorf zakołysała się w miejscu z wielkim uśmiechem, gdyż wiedziała, że jutro o tej poże D będzie już zdegradowana. -To jak? Dasz radę coś wymyślic?
Bass rozejrzał się po bokach, poczym chwycił wywieszone kartkę na tablicy. Było to ogłoszenie na temat przyjęcia nowej dziewczyny do elity Blair, wywieszonę przez samą królową B.
-Co powiesz na to, żeby zaprzestac szukac pogrążających informacji na temat Meadowes, a zlecic to komuś innemu.-zasugerował chłopak, podając brunetcę ogłoszenie. -Rozkazałabyś tym naiwnym dziewczynkom znaleźc to czego ty tak zawzięcie poszukujesz, ta która przyniosłaby najlepszą plotkę na jej temat zostałaby nagrodzona...
-Zostałaby przyjęta do elity.-dokończyła Waldorf ściskając kartkę w ręcę.
-Dokładnie, upiekłabyś dwie pieczenie na jednym ogniu , plus miałabyś przy tym mnóstwo czasu wolnego dla siebie
i mogłabyś nie tylko ośmieszyc Dorcas, ale także móc w przyszłości użyc na niej szantażu.-Chuck puścił oczko do swojej przyjaciółki. Ta zaś mierzyła go wzrokiem próbując rozszyfrowac to co ma na myśli.-Ohh no wiesz o co mi chodzi, pewnie wszystkie dziewczyny przyjdą z różnymi plotkami na jej temat. Założę się, że połowa z nich będzie prawdą. Ty okażesz wtedy serce i pozwolisz tylko tej najbardziej wtrząsającej wyjśc na jaw, inne sekrety Dorcas zachowasz na przyszłośc.-wyjaśnił jej uśmiechając się trumfalnie.
-Chuck'u Bass'ie jestem dumna, naprawdę! To najlepszy plan jaki, kiedykolwiek wymyśliliśmy!-Blair wydawała się byc pod wielkim wrażeniem.
-Wiesz jak lubię brac udział w takich spiskach, ale mam nadzieję, że jakoś się odwdzięczysz.-odparł Bass przyglądając się czemuś za dziewczyną.
-To znaczy jak? -zapytała.
-Jeśli mój plan wypali dokładnie tak jak chciałaś, pozwolisz mi się przespac z najładniejszymi dziewczynami, które przyjdą do ciebie na ten cały casting.-wyjaśnił, na co B prychnęła z rozbawieniem.-Popatrz!-zarzucił jej rękę przez ramię i obrócił tak, żeby oboję mogli widziec to, czemu C się tak przyglądał.-Zacznę od tej blondynki, a skończę na rudej.-kontynułował wskazując jego nowe ''cele'', które z radością czytały ogłoszenie dane przez Blair na drugiej tablicy. -To co stoi?- obrócił się twarzą do przyjaciółki, wyciagając do niej rękę.
-Wiesz jak robic interesy Chuck.-uścisnęła jego rękę.-Stoi!-odrzekła brunetka uśmiechając się jak Joker.
Chociaż księżniczka B w Hogwarcie nie spędziła jeszcze całej doby już znalazła sposób, żeby w końcu przstac zadawac się z panną Dorcas. Ciekawe jest jednak czemu tyle nienawiści żywi właśnie do niej...

***
W dawnych czasami służba na dworze królewski była uważana za gorszą częśc społeczności, można powiedziec, że nikt nie zwracał na nią uwagi, ale jak było naprawdę...? Przecież tak naprawdę służba przez swoją niewdzialnośc wsród innych była wstanie podsłuchiwac nawet najpotęzniejszych władców, znała ich mroczne sekrety, ale nigdy nie wykorzystywała jednak ich przeciwko szlachcie. Mogę śmiało powiedziec, że to dlatego, że Blair Waldorf jeszcze nie przyszła na świat. Naszczęście dzięki niej jej sużbowa elita znaczy w Hogwarcie, więcej niż dawniej na dworach królewskich i w wielkich komnatach zamku. Ma prawo uczestniczyc w każdym balu, imprezie, a przede wszystkim w specjalnych misjach...zwanych również przez Queen B jako knucie, spiskowanie, zemsta i wszystkie inne synonimy.
Jednak, kiedy królowa staje się bardziej potężniejsza potrzebuję więcej podwładnych, dlatego co roku organizowane są wybory na nową członkinie elity królestwa Waldorf. Więcej służek, więcej sekretów odkrytych co równa się większa władza ich królowej, a przede wszystkim niemożliwośc upadku z tronu.
Wracając do wydarzenia, które się właśnie odbywa. Nasza władczyni B z wielką gracją opierała się o biurko w pewnej zapomnianej sali przez nauczycieli Hogwartu. W ten sposób nasza brązowa pięknośc mogła przejąc pokój do miejsca gdzie ona i jej służki mogą wszystkie razem spędzac czas...palowac maznokcie, robic sobie przeróżne maseczki, spiskowac, rozmawiac o chłopakach i nikt w zupełności nikt nie mógł tu przebywac oprócz ich świty. Chyba, że dostał by specjalną zgodę. W dzień taki jak ten krąg osób przebywających tutaj poszerzył się, bo o to zaczynają się wybory na jedną z służek Blair Waldorf.
B z wielkim władczym uśmiechem przyglądała się dziewczyną, które pokoleji przekraczały próg drzwi pokoju.
Niektóre już swoim wyglądem zdobywały jej drobny szacuenk, a niektóre odstraszały już samym strojem, kiedy już cała sala była wypełniona, a każda z dziewczyn zajęła miejsce na krzesłach przed tronę B.
-Ohh Penelope zacznijmy wywalac robactwo, nie mogę mówisz do nich, kiedy widzę patrzę na niektóre osoby, które miały czelnośc się pojawic.-szepnęła na ucho P, z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Penelope była jej prawą ręką, pierwszą służką, najładniejszą z jej podwładnych dziewcząt i najbardziej wyrobioną z nich wszytskich, jeśli chodzi o spiski i rzeczy, które B ma na myśli.
-Oczywiście już się tym zajmuję.-pokiwała ze zrozumieniem głową. Poruszyła na znak Isabel, że ma wypraszak prawdziwe paszczury, jeśli chodzi o tą sprawę i wszystko co było związane z wyborami, każda służka musiała wiedziec co robic w danym momencie, gdy tylko dostała dany rozkaz od Queen B.
-Witajcie chciałabym was wszystkich powitac na trzecich wielkich wyborach do Elity Blair Waldorf.-uśmiechnęła się radośnie, zwłączając dłonie i patrząc się na lud, który klaskał z zachwytu.-Jak pewnie każda z was wie Blair Waldorf to ja, ale dla was na razie jestem jedynie Queen B.-jej ton głosu zmienił się diametralne ze słodziutkiego na złowrogi, a sama B patrzała na dziewczyny z wyższością.-Więc zacznijmy...pierwsza faza eliminacji.-powiedziała stanowczo, wyciągając dłon, na której po chwlili Jessica umieściła pierwsze pięc teczek. Wszystkie trzy stanęły za panną Waldorf i prosiły o podejście, każdej pokoleji. Pierwsza faza polegała na zadawaniu pytań dziewczyną, one miały za zadanie odpowiadac jak najlepiej, jeśli elicie nie spodobały się odpowiedzi odpadały. Coż zasady są surowe, ale im lepsza nagroda tym trudniej ją osiągnąc.

Godzinę później..

-Po długich eliminacjach jakie prowadziłyśmy, do kolejnego etapu dostało się tylko dzięsiec dziewcząt.-mówiła Blair ze zmęczeniem w głosie, ale nadal z wielkim uśmiechem na twarzy. W końcu już niedługo zaiści się jej marzenie. -Wasza szczęśliwa dziesiątka będzie miec za zadanie...-przeleciała wzrokiem po całej sali, dając się nacieszyc chwilą, w której skaże Dorcas na ścięcie na pół, oczywiście tylko jej reputacji.-Znaleźc fakty , odkryśc tajemnicę , sekrety Dorcas Meadowles. Zasady są takie: sama prawda, żadnych plotek, tylko twarde, sprawdzone dowody, które ją poniżą! Z każdą znalezioną informacją na jej temat zwracacie się od razu do mnie, macie czas do końca dnia. Najlepszy sekret wygra!-pokazywala radośnie ząbki ze swoim przenikliwym wzrokiem skanując pomieszczenie.-Nie ważne jak za to się zabierzecie, śledzstwo, szczera rozmowa, upicie..To tylko kilka pomysłów, które mogę wam podpowiedziec. Reszta należy do was! Śpieszcie się czas ucieka, zaczynacie!-pstrykła palcami informując tym samym, że wyścig się zaczął, a dziewczęta od razu wypróły z sali. Queen B obróciła się do swoich służek, którym też dopisywał dobry humor.
-Musimy to oblac!-powiedziała Isabel.
-Dopiero po udanej myśli, wolę nie zapeszac.-wstrzymała je ich władczyni.
-Racja w końcu chcemy uratowac Dorcas przed wyjściem jej ciemnego sekretu na jaw.-zaśmiała się Jessica, na co B spoważniała i pstrykła jej palcami przed oczami.
-Której części planu nie zrozumiałaś? My pogrążamy Meadowles, nie jej pomagamy!-odrzekła szybko odychając Waldorf.
-A no tak, wiedziałam. Tak tylko mi się powiedziało.-zakłopotanie miotało J, ale Queen B była wstanie jej wybaczyc. Dzisiaj nic nie było już w stanie zepsuc jej humoru, nawet blondynka z małą pojemnością mózgu.
-Pozostało nam tylko czekac.-stwierdziła Penelope.-Naprawdę myślisz, że znajdą coś tam strasznego co by sprawiło, że Meadowles przestałaby byc szanowana w oczach innych?-zapytała.
-Ależ P, to właśnie ci na pozór idealnii mają najwięcej na sumieniu.-westchnęła B.-wiem coś o tym..
Kiedy elita Waldorf urządzała sobie pogawędkę, wyścig trwał dalej. Jedna częśc dziewczyn zajęła się wypytywaniem o Dorcas innych uczniów. Inne mające szansę dostac się do świty przeszukiwały jej całe archiwum informacji o niej od kiedy jest w Hogwarcie. Jeszcze inne przygotowywały mikstury na mówienie prawdy. Tylko jeden samotny wilk nie działający w grupie skorzystał z rady Queen B i zaczął szpiegowac D. Chociaż na początku wydawało się byc to strasznie nudne, w końcu zaczęło się robic tajemniczo i w końcu zaprowadziło wilka prosto do chatki babci (czyt.celu), jak dobrze, że zastał tam nietylko czerwonego kapturka (czyt.Dorcas), ale także leśniczego (czyt.Syriusz'a Black'a). Tym samym przyłapując tą dwójkę na namiętnych pocałunkach w środku potajemnej randki. Dziewczyna nie tracąc czasu złapała za aparat i pstrykła tej zakochanej dwójcę zdjęcie. Nie przeszkadzajcie sobie, właśnie zyskaliście własnego paparazzi.

2 godziny później, ok 17 pm.

-Daj spokój!! Każdy wie, że Dorcas Meadowles naturalny kolor włosów to czarny, to jeszcze nie oznacza, że macza palce w czarnej magii!-wydarła się Blair, na kolejną dziewczynę, z marnym podejrzeniem na temat D. Queen B w tej chwili była na skraju wytrzymałości, na marne szło nawet wspomnienie o tym, że w przyszłości weźmie ślub z Natem Archibaldem. Penelope gładziła ramię B, żeby chociaż troszkę złagodzic jej gniew.
-Nie dotykaj mnie! W tej chwili uszczęśliwic mnie może tylko poniżający fakt z życia Meadowles, nic wiecej!-odepchnęłą rękę swojej służki oddychając głęboko.-Następna...-Blar podniosła na nią wzrok, a krótkowłosa blondynka uśmiechała się tak jakby już była jedną z nich.
-Nazywam się Hazel Williams...-zaczęła.
-Nie obchodzi mnie to jak się nazywasz!- przerwała jej długowłosa brunetka, dziwiąc się tym, że dziewczyna odezwała się nie proszona.-Masz coś interesującego? Czy też coś co tylko marnuje kolejne sekundy mojego życia?-zapytała spokojnym głosem, mróżąc lekko na nią oczy. Wyglądało to tak, że jeśli ją zawiedzie ta wydrapie jej oczy.
-Możesz ogłosic, żeby przestały się już trudzic...myślę, że mam tu coś na co czkekałaś-podała do ręki Blair fotografię.
Kiedy fotografia spoczeła na jej dłoni, oczy B sprawiały wrażenie jakby zaraz miały wypaśc ze spojówek. Słóżki od razu rzuciły się, żeby spojrzec na to co przedstawia fotografia. Wszystkie od razu wypuściły z ust odgłosy szoku.
Blair z wielką subtelnością podała fotografię Penelope, gdzie od razu podleciały do niej inne służki znowu zerkając na zdjecie.

-Wygląda na to, że mamy zwycięsce.-uśmiech zwycięstwa gościł na twarzy Waldorf.-Witamy wśród elity dziewcząt z Hogwartu, jesteś teraz jedną z nas. Pamiętaj reprezentuj nas godnie, aż do samego końca trwania naszej wizyty tutaj, a nawet później.-dziewczyna o imieniu Hazel ukłoniła się na jedną nóźkę przed B, kiedy ta nałożyła jej sławną opaskę symbolizując nalezenie do świty Blair Waldorf, ale na jak długo. Nie martw się Hazel bez imięnną będziesz tylko przez dwa miesiące..no góra pięc, ale pomiatac tobą będą przez cały rok, najgorsze prace będą nalezec właśnie do ciebie, ale szybko zleci, za rok przyjdzie kolej następnej...Obyś wytrzymała do końca.
_________________________________________________________________________________________

I o to mamy pierwszy rozdział! 
Mam nadzieję, że wam się spodoba ;))
piszcie w komentarzach co o tym sądzicie, co przeczuwacie, a najlepiej też to co chcielibyście, żeby się wydarzyło...